Jak napisać pracę dyplomową?
Internetowy poradnik pisania prac dyplomowych dla studentów kierunków przyrodniczych (praca: licencjacka, inżynierska, magisterska).
sobota, 31 października 2020
niedziela, 23 lutego 2020
O sensie pisania pracy magisterskiej
Czy wprowadzać zakaz szycia butów, gdy się okaże, że kilku szewców to partacze? Byłoby to wylewanie dziecka z kąpielą. Zamiast likwidować lepiej usunąć usterki i dbać o jakość. To porównanie jest wprowadzeniem do dyskusji o tym, czym jest, a czym powinna być praca magisterska i dyplomowa w szerszym sensie.
Czy praca magisterska (a szerzej pisemna praca dyplomowa) jest zbędnym archaizmem, nieprzystającym do masowego kształcenia na poziomie wyższym? Czy też raczej niezbędnym potwierdzeniem umiejętności pracownika gospodarki opartej na wiedzy? I w końcu, czy jest jedynie formą egzaminu, czy też także tworzeniem sytuacji edukacyjnej?
Wśród głosów za zlikwidowaniem pracy magisterskiej, które silniej pojawiły się ładnych kilka lat temu, podawane są przykłady różnych nieprawidłowości: niesamodzielność, możliwość pisania na zamówienie, niski poziom. Jednak w wydrukowanej pracy dyplomowej pozostaje pewien trwały ślad, który można zweryfikować nawet po latach. Komisje akredytacyjne zwracają uwagę m.in. na prace magisterskie. A po egzaminie nie pozostaje żaden ślad, poza oceną w protokole. Czy komisja 3−4−osobowa nie jest bardziej narażona na „nieprawidłowości” i posądzanie o „przymykanie oka”, zaniżanie poziomu, nieobiektywne ocenianie, korupcję itd.? Czy w ślad za likwidacją prac magisterskich nie pojawią się głosy, żeby nagrywać i archiwizować przebieg egzaminów magisterskich (komputerowe dyski są pojemne)? Na fali teczek, nagrywania, podsłuchiwania, podglądania i takie głosy są bardzo prawdopodobne. Jeszcze tylko agenci specjalni z Centralnego Biura Antykorupcyjnego i jesteśmy w Orwellowskiej krainie absurdu. Przyczyną jest wzrost nieufności w całym społeczeństwie a nie w jakości prac dyplomowych. Oczywiście są jeszcze i inne powody.
W niniejszej wypowiedzi przedstawiam subiektywny punkt widzenia, na podstawie niereprezentatywnego własnego doświadczenia z nauk biologicznych i ponad 30-letniego doświadczenia pracy akademickiej. Mimo tego osobistego kontekstu niniejszy artykuł aspiruje do uniwersalności. Jest głosem w dyskusji, mam nadzieję, że ważnej i potrzebnej.
Po raz pierwszy zastanawiałem się nad pracą magisterską, gdy w czasie studiów przyszło mi napisać własną. Nie było dostępnych książek i poradników, w większości trzeba było zdać się na promotora oraz na naśladownictwo: zobaczyć, jak wyglądają inne prace magisterskie (naśladowanie formy, nie treści). Kolejna refleksja nad strukturą pracy naukowej pojawiła się przy pisaniu doktoratu. Czym on ma się różnić od pracy magisterskiej? Objętością? A może długością badań terenowych? A może większa samodzielnością w stawianiu problemu, doboru metod, sposobom analizy danych i przedstawiania wyników? Następnym krokiem była rola promotora – trzeba było opowiedzieć innym, jak ma wyglądać praca magisterska. Doświadczenie własne było zbyt skąpe, dlatego intensywniej poszukiwałem opracowań dotyczących zakresu i konstrukcji pracy dyplomowej. Na szczęście po roku 1989 na rynku wydawniczym pojawiało się coraz więcej książek oraz czasopism, w których drukowane były mniej lub bardziej kompletne przemyślenia na ten temat. Gdy uzyskałem habilitację i włączyłem się do prac macierzystej rady wydziału, pojawiła się kolejna konieczność pogłębionych rozmyślań nad tym, co wydawało się już rozstrzygnięte. Na mojej półce znacznie przybyło książek odnoszących się do sensu i technologii prowadzenia badań i pisania prac dyplomowych czy publikacji naukowych jako takich.
W ramach akredytacji niezbędne stało się ponowne określenie standardu pracy magisterskiej. Tym razem nie był to problem indywidualny, ale konieczność przedyskutowania rozwiązań w różnych dyscyplinach biologicznych oraz pojawiających się możliwości technicznych. Bo przecież w ciągu ostatnich 30-40 lat prace dyplomowe znacznie się zmieniły. Na dodatek pojawiła się konieczność sformułowania standardów pracy licencjackiej. Skoro student biologii ma najpierw napisać pracę licencjacką, a potem magisterską, to czym one się różnią i czego oczekiwać w zakresie edukacyjnym?
Powtarzające się cyklicznie dyskusje nad sensem i strukturą pracy magisterskiej, w ostatnich latach nabrały zupełnie nowego wymiaru. Jakiś czas temu pojawił się projekt… zlikwidowania prac magisterskich i zastąpienia ich egzaminem (pomysł ten co jakiś czas odzywa). Jak dotąd, nie spotkałem się z sensowną i przekonującą argumentacją za zlikwidowaniem pracy magisterskiej. Nie wiem, jak to jest w innych dyscyplinach, ale brak takiej pracy na kierunku biologia (czy innych dyscyplinach nauk przyrodniczych) wydaje mi się szkodliwym krokiem wstecz. Być może nie szukałem zbyt gorliwie. Niektórzy złośliwie mówią, że likwidacja pracy magisterskiej to „prostowanie ścieżek” dla tych brakami w wykształceniu, a więc obniżanie poziomu kształcenia. Myślę, że wszelkie wątpliwości i niepokoje zniknąć mogą w toku szerokiej i poważnej dyskusji. Tę dyskusję prowadzą nieustannie od kilkunastu lat.
Wśród głosów za zastąpieniem pracy magisterskiej jedynie egzaminem, pojawiają się uwagi, że wiele (część? zbyt dużo?) prac magisterskich jest wykonywanych niesamodzielnie, że inne są miernej wartości itd. Ale czyż wyrzuca się skrzynkę jabłek, gdy znajdzie się kilka zgniłków? Czyż nie właściwsza byłaby staranniejsza kontrola jakości? Są komisje akredytacyjne, są różnorodne rankingi kierunków, wydziałów i uczelni. Możliwe, że to pracownicy na uczelniach nie nadążali w czasach wyżu demograficznego z wymyślaniem sensownych tematów badawczych. A może są przepracowani i obarczeniu nadmiarem innych papierkowych obowiązków? Jednocześnie za prowadzenie magistranta na uczelniach dostajemy znacznie zmniejszona liczbę godzin (np. 5 godzin na 2 lata pracy). Zmniejszenie pensum spowodowane było nadgodzinami w czasach wyżu demograficznego. On już minął i można wrócić do normalności i rzeczywistego czasu pracy promotora. Po co mamy wprowadzać tutoring gdy rezygnujemy z pracy mistrz-uczeń w czasie prowadzenia badań i przygotowywania pracy magisterskiej?
Kiedyś także byłem studentem, w mniejszym lub większym stopniu widziałem, jak bywają czasem pisane prace magisterskie. Potem, w czasie wizyt u znajomych w różnych uczelniach w kraju i za granicą, siłą rzeczy oglądałem wiele prac dyplomowych. Dzieci znajomych też były na studiach. Dlatego ośmielam się subiektywnie pisać: wątpię, aby współczesne prace magisterskie były mniej samodzielne i mniej rzetelne od tych pisanych przed 30-40 laty. Dawniej też zdarzały się przypadki pisania prac na zlecenie (za kogoś). Tyle tylko, że nie było Internetu i wyspecjalizowanych „firm”. Teraz, na szczęście, dzięki zdobyczom techniki, wszystkie te oszustwa i niedociągnięcia są łatwiejsze do wykrycia. I bardzo dobrze. Większa wykrywalność nie świadczy o większym odsetku nieprawidłowości.
Ważniejsza jest inna kwestia, poruszona przez red. Filipa w 2007 roku na łamach Forum Akademickiego: jaki jest sens pracy magisterskiej? Po co i do czego ona nam w kształceniu wyższym służy? Na to pytanie ciągle musimy sobie odpowiadać. W tym kontekście to nawet i dobrze, że pojawiła się groźba likwidacji i zmiany formuły egzaminu magisterskiego. Mobilizuje do zaangażowanej dyskusji.
I chyba należy zacząć od rozważań ogólnych na temat kształcenia. Z tego powinna wynikać potrzeba (lub jej brak) oraz forma pracy dyplomowej, zarówno licencjackiej, jak i magisterskiej.
Cywilizacyjnie wydłuża się okres nauki i czasu, jaki młode pokolenie spędza w szkole. Najpierw przedszkole, potem 6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum, 3 lata liceum (teraz 8 lat podstawówki i 4 liceum ponownie). Po 12 latach nauki kolejne 5 na studiach i ewentualnie 4 na studiach doktoranckich. W sumie ponad 20 lat w ławie szkolnej. Czas trwania dorastania jednego pokolenia. Takie są koszty gospodarki opartej na wiedzy. I raczej należy się spodziewać wydłużenia czasu edukacji. Bo będziemy uczyli się przez całe życie, ustawicznie.
Szkoła to nie jest życie i praca zawodowa. To dopiero etap przygotowawczy. Nauka zorganizowana z dominującym systemem klasowo−lekcyjnym (na studiach podobnie) ma swoje wady: zbyt dużo czasu nad książką, zbyt mało na rozwiązywaniu rzeczywistych problemów. Już dawno zauważono, że część wiedzy zdobyta w szkole… przydatna jest tylko do nauki szkolnej, później staje się zupełnie zbędna. Przysłowiowe „zakuć, zaliczyć, zapomnieć” nie wzięło się znikąd. Czasem niektórzy proponują jeszcze „zapić”, aby łatwiej było zapomnieć to, co i tak jest zbędnym balastem. Nauka dla ocen, egzaminów i stypendiów to nie to samo, co nauka rozwiązywania rzeczywistych problemów. W ostatnim czasie coraz głośniej i częściej podkreślana jest konieczność zbliżenia kształcenia uniwersyteckiego do potrzeb i problemów gospodarki. Temu służą m.in. nowe programy, praktyki zawodowe, nowe formy zajęć dydaktycznych, nowe standardy.
Od jakiegoś czasu coraz częściej w dydaktyce wykorzystuję metodę projektu. Okazuje się, że studenci zaoczni (starsi i z doświadczeniem) lepiej sobie radzą w pracach organizacyjnych. W gruncie rzeczy nie jest to dziwne. Po prostu naszym studentom brakuje doświadczenia praktycznego i wszechstronnej wiedzy, w tym skutecznego działania i rozwiązywania rzeczywistych problemów w grupie różnowiekowej. Bo zbyt często zdają egzaminy „z pieczenia chleba” zamiast upiec choć jeden bochenek. Pora więc na pytanie: czy praca magisterska zbliża do realnego życia, czy jest bardziej sztuką dla sztuki?
Studenci w toku nauki mają wiele egzaminów, w większości pisemnych. Są to w zasadzie wypowiedzi krótkie w formie, bardziej dotyczące wiadomości niż sposobu myślenia i umiejętności. Bo znacznie trudniej jest sprawdzić te ostatnie. Także różnego rodzaju prace pisemne – zaliczeniowe, semestralne, seminaryjne – są zazwyczaj stosunkowo krótkie. W zasadzie student biologii (czy biotechnologii lub mikrobiologii, bo takich tez kształcimy na naszym wydziale) pisze obecnie dwie dłuższe prace dyplomowe: licencjacką i magisterską. Jeśli zastąpić pracę magisterską egzaminem, to przybędzie jeszcze jeden egzamin (pośród całej ich wielości), a nie zostanie nic, co wymagałoby napisania dłuższej i starannej pracy. Jest to więc zawężenie umiejętności i obniżenie poziomu kształcenia.
Moim zdaniem, kształcenie uniwersyteckie jest uczeniem myślenia i naukowego rozwiązywania problemów. Te umiejętności bardzo przydatne są w nowoczesnej gospodarce opartej na wiedzy. Umiejętność logicznego myślenia, stawiania sobie celów, dobierania metod, krytycznej analizy uzyskanych rezultatów może być kształcona na różnych kierunkach.
Praca dyplomowa, zarówno licencjacka, jak i magisterska, jest (lub przynajmniej powinna być) formą zajęć indywidualnych, gdy uczeń terminuje u mistrza. Praca magisterska to nie tylko maszynopis finalny. W ciągu dwóch lat trzeba postawić problem badawczy, dobrać metody, wykonać obserwacje lub eksperyment, właściwie opisać uzyskane wyniki, skonfrontować je z istniejącym stanem wiedzy. To uczy logicznego myślenia i zaplanowanego, wielomiesięcznego, wytrwałego wysiłku. Ale praca magisterska to coś więcej. Trzeba nauczyć się kompozycji tekstu naukowego, czyli opracowania raportu. Taka umiejętność przyda się w każdej firmie na większości stanowisk kierowniczych i pomocniczych. Ponadto trzeba nauczyć się poprawnego wykorzystywania pracy innych autorów (cytowanie, prawa autorskie). Ale magistrant musi jeszcze samodzielnie pracę napisać na komputerze, zapoznać się z edycją tekstów. W końcu wydrukować, oprawić i… przygotować kilkuminutową prezentację. Ale przygotowując swoją pracę magisterską, student musi nauczyć się wyszukiwać źródła (w bibliotece i Internecie), robić notatki, współpracować z „redakcją”. Współpraca z promotorem i nanoszenie kolejnych poprawek jest wstępem do ewentualnej, przyszłej współpracy z redakcją czasopism naukowych i branżowych. Jest więc ważnym elementem uczenia się współpracy w grupie różnowiekowej (a nie tylko jednowiekowej kohorcie klasy−roku).
W trakcie egzaminu magisterskiego (przynajmniej na moim wydziale), poza oceną samej pracy magisterskiej, student musi przedstawić ją w formie prezentacji multimedialnej oraz odpowiedzieć na trzy pytania z różnego zakresu, w tym jedno dotyczące tematu pracy. Tak więc praca magisterska jest elementem egzaminu końcowego. Cóż proponowane jest w zamian? Więcej pytań na egzaminie? Więcej czasu na odpowiedź? Większy zakres materiału?
Prace egzaminacyjne studenci piszą ręcznie, czasem w formie bardzo lakonicznej (np. testy). Jak więc sprawdzić ich umiejętności pracy z komputerem, edycją tekstów, formatowaniem dokumentów? Osobny egzamin teoretyczny? Ile okazji studenci mają do przygotowania i wygłoszenia referatu w warunkach dużego stresu i z wykorzystaniem nowoczesnych środków audiowizualnych? Oczywiście, już nowa matura przewiduje prezentację (ale liczne głosy chcą likwidacji takiej matury). Potem na niektórych zajęciach można podobne umiejętności rozwijać i doskonalić. Ale czy to wystarczy?
W moim rozumieniu, przynajmniej dla studenta biologii, praca magisterska jest ukoronowaniem nauki i udowodnieniem swoich wszechstronnych umiejętności, nie tylko z zakresu samej wiedzy „świadomościowej”. Jest swoistą wizytówką i listem polecającym, który można pokazać potencjalnemu pracodawcy (nie tylko dyplom z ocenami).
Uczę swoich studentów realizować projekty, pisać krótkie teksty do mediów, występować przed mikrofonem i kamerą (w trakcie realizacji projektów). Uczę wykonywania krótkich eksperymentów i badań terenowych, uczę – w trakcie zajęć kursowych oraz prac koła naukowego – jak przygotowywać prezentację na konferencje, pisać krótkie prace naukowe. Żadne z tych działań nie są w stanie zastąpić pisania pracy licencjackiej i magisterskiej. I uważam, że należy zwiększać liczbę takich szans: praca licencjacka, praca magisterska, metoda projektu, prace badawcze w kołach naukowych itd., a nie ograniczać się jedynie do „wyższej szkoły podstawowej” z egzaminami i pracami klasowymi.
Kształcenie uniwersyteckie na wielu kierunkach (mam na myśli przynajmniej kierunki przyrodnicze) jest przygotowaniem do samodzielnego rozwiązywania problemów, planowania i realizowania badań naukowych w szerokim sensie. Praca magisterska jest poświadczeniem tych umiejętności, jak również znakomitą sytuacją edukacyjną. To drugie, moim zdaniem, jest nawet ważniejsze.
Najogólniej nauką nazywamy to, co uprawiają naukowcy. Jest to uporządkowany sposób obserwowania rzeczywistości (świata) z wypracowaną metodologią, jak i sposób opisywania świata. Można powiedzieć, że jest to profesjonalna obserwacja i proces poznawania, właściwe każdemu człowiekowi. W dużym stopniu obserwacje („nagie fakty”) powiązane są z teorią. Wiedza ma postać struktury. W zasadzie nie można oddzielić obserwowanych faktów od teorii. Metodologia poznania naukowego dość dobrze opisuje te zależności.
W historii nauki przypisywano kluczowe znaczenie różnym elementom procesu poznawczego. Zwracano uwagę na obserwacje i uogólnienia z nich wynikające (indukcjonizm), na logiczne zależności między elementami wiedzy (redukcjonizm), zaplanowane eksperymenty i testowanie hipotez (falsyfikacjonizm Poppera), w końcu dostrzeżono wagę teorii (paradygmat Kuhna, twardy rdzeń Lakatosa). W nauce coraz silniej zauważa się aspekt historyczny oraz powolne rozbudowywanie i przebudowywanie „gmachu” wiedzy.
Proces poznawczy możemy podzielić na dwa elementy: kontekst odkrycia i kontekst uzasadnienia. Metodologia naukowa opisuje i poddaje rygorom ten drugi aspekt – uzasadnienie. Odkrycie, jako proces twórczy, jest bardziej ulotne. W przypadku prac dyplomowych (licencjackiej i magisterskiej) student uczy się w zasadzie warsztatu uzasadniania. Ale jeśli dobrze zorganizować środowisko edukacyjne, to uczy się także kontekstu odkrycia.
Ze względu na różnorodne elementy procesu poznania naukowego prace naukowe – a więc także prace licencjackie i magisterskie – podzielić możemy na: 1) przeglądowe, 2) opisowe, 3) badawcze (eksperymentalne) i 4) teoretyczne. W pracach inżynierskich wyróżnić można prace aplikacyjne i prace projektowe. W wyróżnionych typach prac silniejszy akcent położono na jeden element. Wszystkie mają charakter naukowy (oraz projektowy w przypadku studiów inżynierskich), choć mogą mieć różną strukturę, podporządkowaną głównemu celowi i charakterowi pracy.
Każda praca naukowa (pełen proces poznania naukowego) składa się z czterech etapów, choć nie wszystkie muszą być wyraźnie wyartykułowane.
1. Zapoznanie się ze stanem wiedzy (prace przeglądowe), czyli to, co wiadomo z badań innych i to, czego jeszcze nie wiadomo. W pracy magisterskiej znajduje się to we wstępie. Niektóre publikacje naukowe składają się tylko z tej części – są to prace przeglądowe. Zarówno rozdział w pracy magisterskiej (czy publikacji naukowej), jak i praca przeglądowa, zawierają elementy twórczej analizy dorobku i stanu wiedzy. To nie jest prosta wyliczanka jedynie tego, co zrobili inni. To także próba usystematyzowania, uporządkowania wiedzy w danym zakresie. A przede wszystkim wskazanie luk i białych plam, nasuwających się problemów itd.
2. Opis (prace opisowe). To „nudne” prace opisujące nowe obiekty: gatunki, elementy struktury organizmów (od anatomii, przez fizjologię aż do genów) oraz układy ekologiczne: zgrupowania, biocenozy, ekosystemy. Prace magisterskie wykonywane pod moim kierunkiem dotyczą właśnie opisu biocenozy – fauny chruścików w różnych układach: poszczególnych jeziorach, rzekach (ogólnie: typach zbiorników), typach krajobrazu, obszarach chronionych. Różny jest cel tego opisu. Najczęściej pojedyncza praca magisterska jest elementem szerszych badań. Z jednego opisu niewiele wynika, natomiast z opisu wielu obiektów wynika już bardzo dużo. Nauka jest przedsięwzięciem zespołowym. W wyniku dokonanego opisu nasuwają się wnioski natury ogólnej i niezaplanowane hipotezy, interpretacje itd. Celem takich badań jest wykonanie opisu, nie można więc stawiać hipotez zerowych. Czasem tego typu prace wydają się nudne czy „nienaukowe”. Są jednak niezbędne. Ale żeby były przydatne, opis musi być standardowy, umożliwiający łatwe porównywanie. Na podstawie opisów i dokładniejszych analiz statystycznych pojawiają się zależności i przypuszczenia. Należy pamiętać, że są to zależności statystyczne, a nie przyczynowo−skutkowe, sugerują związek, lecz go nie dowodzą.
3. Eksperyment (prace eksperymentalne: testowanie hipotez dotyczących wyjaśnienia struktury i funkcjonowania). W wyniku zebrania opisów wielu obiektów rodzą się pytania: dlaczego opisywany obiekt jest taki, a nie inny, jak wytłumaczyć jego strukturę, jak funkcjonuje, jak się zmienia itd. Na podstawie prac opisowych rodzą się hipotezy robocze. Po postawieniu takiej hipotezy można zaplanować eksperyment, pozwalający ją odrzucić lub utrzymać. Jako cel badawczy tego typu prac stawia się sfalsyfikowanie jakiejś hipotezy. Tego typu prace są najciekawsze. Podkreślić jednak trzeba, że nie są one możliwe bez wcześniejszych badań opisowych (trzeba kreować hipotezy i mieć co testować). Eksperymenty pomagają odkryć rzeczywiste związki przyczynowo−skutkowe. W badaniach eksperymentalnych także stosuje się metody statystyczne, lecz zupełnie inne i służące innemu celowi.
4. Teoria, uogólnienie (prace teoretyczne) – wiedza ma postać ustrukturyzowaną w formie teorii, uogólnień, paradygmatów, wraz z odpowiednią terminologią (językiem). Porządkowanie warstwy teoretycznej wymaga dużej wiedzy i rozeznania. Ze względu na te cechy raczej nie poleca się pisania takich prac dyplomowych (licencjat, magisterium). W największym stopniu dyplomant przygotowując swoją pracę zapoznaje się jedynie z obowiązującymi teoriami, paradygmatami, mniej lub bardziej świadomie ucząc się i rozpoznając relacje między elementami teorii. Prace teoretyczne należą do najwartościowszych z naukowego punktu widzenia.
5. Można wyróżnić i kolejny element - zastosowanie w praktyce wiedzy. To dotyczy przede wszystkim prac inżynierskich.
W pracy magisterskiej zawsze występuje element 1) – przegląd piśmiennictwa oraz element 2) – opis, obserwacja lub 3) – eksperyment, falsyfikowanie. Czasem praca może mieć charakter mieszany, a prace licencjackie – mogą się składać wyłącznie z przeglądu piśmiennictwa (element 1). W części dyskusyjnej pojawiać się może także element 4) – teoria.
Praca magisterska to tylko jeden typ publikacji naukowych (komunikacji międzyludzkiej). Krótsze formy wypowiedzi: recenzje, eseje, artykuły popularnonaukowe, komunikaty itd., mogą i powinny być ćwiczone w ciągu całego toku studiów. Ale żaden przedmiot nie trwa tak długo, aby można było przygotować raport naukowy, porównywalny z pracą magisterską. Dla mnie praca magisterska jest dobrą sytuacją edukacyjną, umożliwiającą kształcenie poprzez działanie. Ucieszyłem się, że obok pracy magisterskiej pojawiła się i licencjacka. Bo to kolejna dobra sytuacja dydaktyczna. Zmartwiła mnie zapowiedź likwidacji pracy magisterskiej. Mam nadzieję, że nie będzie to dotyczyło kształcenia na kierunkach biologicznych.
Jest to rozszerzona wersja artykułu z 2007, który ukazał się w Forum Akademickim https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2007/07-08/w-obronie-pracy-magisterskiej/
Czytaj też: Praca licencjacka - nie czy ale jaka
Czy praca magisterska (a szerzej pisemna praca dyplomowa) jest zbędnym archaizmem, nieprzystającym do masowego kształcenia na poziomie wyższym? Czy też raczej niezbędnym potwierdzeniem umiejętności pracownika gospodarki opartej na wiedzy? I w końcu, czy jest jedynie formą egzaminu, czy też także tworzeniem sytuacji edukacyjnej?
Wśród głosów za zlikwidowaniem pracy magisterskiej, które silniej pojawiły się ładnych kilka lat temu, podawane są przykłady różnych nieprawidłowości: niesamodzielność, możliwość pisania na zamówienie, niski poziom. Jednak w wydrukowanej pracy dyplomowej pozostaje pewien trwały ślad, który można zweryfikować nawet po latach. Komisje akredytacyjne zwracają uwagę m.in. na prace magisterskie. A po egzaminie nie pozostaje żaden ślad, poza oceną w protokole. Czy komisja 3−4−osobowa nie jest bardziej narażona na „nieprawidłowości” i posądzanie o „przymykanie oka”, zaniżanie poziomu, nieobiektywne ocenianie, korupcję itd.? Czy w ślad za likwidacją prac magisterskich nie pojawią się głosy, żeby nagrywać i archiwizować przebieg egzaminów magisterskich (komputerowe dyski są pojemne)? Na fali teczek, nagrywania, podsłuchiwania, podglądania i takie głosy są bardzo prawdopodobne. Jeszcze tylko agenci specjalni z Centralnego Biura Antykorupcyjnego i jesteśmy w Orwellowskiej krainie absurdu. Przyczyną jest wzrost nieufności w całym społeczeństwie a nie w jakości prac dyplomowych. Oczywiście są jeszcze i inne powody.
W niniejszej wypowiedzi przedstawiam subiektywny punkt widzenia, na podstawie niereprezentatywnego własnego doświadczenia z nauk biologicznych i ponad 30-letniego doświadczenia pracy akademickiej. Mimo tego osobistego kontekstu niniejszy artykuł aspiruje do uniwersalności. Jest głosem w dyskusji, mam nadzieję, że ważnej i potrzebnej.
Własne doświadczanie i poszukiwanie
Po raz pierwszy zastanawiałem się nad pracą magisterską, gdy w czasie studiów przyszło mi napisać własną. Nie było dostępnych książek i poradników, w większości trzeba było zdać się na promotora oraz na naśladownictwo: zobaczyć, jak wyglądają inne prace magisterskie (naśladowanie formy, nie treści). Kolejna refleksja nad strukturą pracy naukowej pojawiła się przy pisaniu doktoratu. Czym on ma się różnić od pracy magisterskiej? Objętością? A może długością badań terenowych? A może większa samodzielnością w stawianiu problemu, doboru metod, sposobom analizy danych i przedstawiania wyników? Następnym krokiem była rola promotora – trzeba było opowiedzieć innym, jak ma wyglądać praca magisterska. Doświadczenie własne było zbyt skąpe, dlatego intensywniej poszukiwałem opracowań dotyczących zakresu i konstrukcji pracy dyplomowej. Na szczęście po roku 1989 na rynku wydawniczym pojawiało się coraz więcej książek oraz czasopism, w których drukowane były mniej lub bardziej kompletne przemyślenia na ten temat. Gdy uzyskałem habilitację i włączyłem się do prac macierzystej rady wydziału, pojawiła się kolejna konieczność pogłębionych rozmyślań nad tym, co wydawało się już rozstrzygnięte. Na mojej półce znacznie przybyło książek odnoszących się do sensu i technologii prowadzenia badań i pisania prac dyplomowych czy publikacji naukowych jako takich.
W ramach akredytacji niezbędne stało się ponowne określenie standardu pracy magisterskiej. Tym razem nie był to problem indywidualny, ale konieczność przedyskutowania rozwiązań w różnych dyscyplinach biologicznych oraz pojawiających się możliwości technicznych. Bo przecież w ciągu ostatnich 30-40 lat prace dyplomowe znacznie się zmieniły. Na dodatek pojawiła się konieczność sformułowania standardów pracy licencjackiej. Skoro student biologii ma najpierw napisać pracę licencjacką, a potem magisterską, to czym one się różnią i czego oczekiwać w zakresie edukacyjnym?
Powtarzające się cyklicznie dyskusje nad sensem i strukturą pracy magisterskiej, w ostatnich latach nabrały zupełnie nowego wymiaru. Jakiś czas temu pojawił się projekt… zlikwidowania prac magisterskich i zastąpienia ich egzaminem (pomysł ten co jakiś czas odzywa). Jak dotąd, nie spotkałem się z sensowną i przekonującą argumentacją za zlikwidowaniem pracy magisterskiej. Nie wiem, jak to jest w innych dyscyplinach, ale brak takiej pracy na kierunku biologia (czy innych dyscyplinach nauk przyrodniczych) wydaje mi się szkodliwym krokiem wstecz. Być może nie szukałem zbyt gorliwie. Niektórzy złośliwie mówią, że likwidacja pracy magisterskiej to „prostowanie ścieżek” dla tych brakami w wykształceniu, a więc obniżanie poziomu kształcenia. Myślę, że wszelkie wątpliwości i niepokoje zniknąć mogą w toku szerokiej i poważnej dyskusji. Tę dyskusję prowadzą nieustannie od kilkunastu lat.
Wśród głosów za zastąpieniem pracy magisterskiej jedynie egzaminem, pojawiają się uwagi, że wiele (część? zbyt dużo?) prac magisterskich jest wykonywanych niesamodzielnie, że inne są miernej wartości itd. Ale czyż wyrzuca się skrzynkę jabłek, gdy znajdzie się kilka zgniłków? Czyż nie właściwsza byłaby staranniejsza kontrola jakości? Są komisje akredytacyjne, są różnorodne rankingi kierunków, wydziałów i uczelni. Możliwe, że to pracownicy na uczelniach nie nadążali w czasach wyżu demograficznego z wymyślaniem sensownych tematów badawczych. A może są przepracowani i obarczeniu nadmiarem innych papierkowych obowiązków? Jednocześnie za prowadzenie magistranta na uczelniach dostajemy znacznie zmniejszona liczbę godzin (np. 5 godzin na 2 lata pracy). Zmniejszenie pensum spowodowane było nadgodzinami w czasach wyżu demograficznego. On już minął i można wrócić do normalności i rzeczywistego czasu pracy promotora. Po co mamy wprowadzać tutoring gdy rezygnujemy z pracy mistrz-uczeń w czasie prowadzenia badań i przygotowywania pracy magisterskiej?
Kiedyś także byłem studentem, w mniejszym lub większym stopniu widziałem, jak bywają czasem pisane prace magisterskie. Potem, w czasie wizyt u znajomych w różnych uczelniach w kraju i za granicą, siłą rzeczy oglądałem wiele prac dyplomowych. Dzieci znajomych też były na studiach. Dlatego ośmielam się subiektywnie pisać: wątpię, aby współczesne prace magisterskie były mniej samodzielne i mniej rzetelne od tych pisanych przed 30-40 laty. Dawniej też zdarzały się przypadki pisania prac na zlecenie (za kogoś). Tyle tylko, że nie było Internetu i wyspecjalizowanych „firm”. Teraz, na szczęście, dzięki zdobyczom techniki, wszystkie te oszustwa i niedociągnięcia są łatwiejsze do wykrycia. I bardzo dobrze. Większa wykrywalność nie świadczy o większym odsetku nieprawidłowości.
Ważniejsza jest inna kwestia, poruszona przez red. Filipa w 2007 roku na łamach Forum Akademickiego: jaki jest sens pracy magisterskiej? Po co i do czego ona nam w kształceniu wyższym służy? Na to pytanie ciągle musimy sobie odpowiadać. W tym kontekście to nawet i dobrze, że pojawiła się groźba likwidacji i zmiany formuły egzaminu magisterskiego. Mobilizuje do zaangażowanej dyskusji.
Zakuć, zaliczyć, zapomnieć
I chyba należy zacząć od rozważań ogólnych na temat kształcenia. Z tego powinna wynikać potrzeba (lub jej brak) oraz forma pracy dyplomowej, zarówno licencjackiej, jak i magisterskiej.
Cywilizacyjnie wydłuża się okres nauki i czasu, jaki młode pokolenie spędza w szkole. Najpierw przedszkole, potem 6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum, 3 lata liceum (teraz 8 lat podstawówki i 4 liceum ponownie). Po 12 latach nauki kolejne 5 na studiach i ewentualnie 4 na studiach doktoranckich. W sumie ponad 20 lat w ławie szkolnej. Czas trwania dorastania jednego pokolenia. Takie są koszty gospodarki opartej na wiedzy. I raczej należy się spodziewać wydłużenia czasu edukacji. Bo będziemy uczyli się przez całe życie, ustawicznie.
Szkoła to nie jest życie i praca zawodowa. To dopiero etap przygotowawczy. Nauka zorganizowana z dominującym systemem klasowo−lekcyjnym (na studiach podobnie) ma swoje wady: zbyt dużo czasu nad książką, zbyt mało na rozwiązywaniu rzeczywistych problemów. Już dawno zauważono, że część wiedzy zdobyta w szkole… przydatna jest tylko do nauki szkolnej, później staje się zupełnie zbędna. Przysłowiowe „zakuć, zaliczyć, zapomnieć” nie wzięło się znikąd. Czasem niektórzy proponują jeszcze „zapić”, aby łatwiej było zapomnieć to, co i tak jest zbędnym balastem. Nauka dla ocen, egzaminów i stypendiów to nie to samo, co nauka rozwiązywania rzeczywistych problemów. W ostatnim czasie coraz głośniej i częściej podkreślana jest konieczność zbliżenia kształcenia uniwersyteckiego do potrzeb i problemów gospodarki. Temu służą m.in. nowe programy, praktyki zawodowe, nowe formy zajęć dydaktycznych, nowe standardy.
Jeszcze jeden egzamin zamiast działania?
Od jakiegoś czasu coraz częściej w dydaktyce wykorzystuję metodę projektu. Okazuje się, że studenci zaoczni (starsi i z doświadczeniem) lepiej sobie radzą w pracach organizacyjnych. W gruncie rzeczy nie jest to dziwne. Po prostu naszym studentom brakuje doświadczenia praktycznego i wszechstronnej wiedzy, w tym skutecznego działania i rozwiązywania rzeczywistych problemów w grupie różnowiekowej. Bo zbyt często zdają egzaminy „z pieczenia chleba” zamiast upiec choć jeden bochenek. Pora więc na pytanie: czy praca magisterska zbliża do realnego życia, czy jest bardziej sztuką dla sztuki?
Studenci w toku nauki mają wiele egzaminów, w większości pisemnych. Są to w zasadzie wypowiedzi krótkie w formie, bardziej dotyczące wiadomości niż sposobu myślenia i umiejętności. Bo znacznie trudniej jest sprawdzić te ostatnie. Także różnego rodzaju prace pisemne – zaliczeniowe, semestralne, seminaryjne – są zazwyczaj stosunkowo krótkie. W zasadzie student biologii (czy biotechnologii lub mikrobiologii, bo takich tez kształcimy na naszym wydziale) pisze obecnie dwie dłuższe prace dyplomowe: licencjacką i magisterską. Jeśli zastąpić pracę magisterską egzaminem, to przybędzie jeszcze jeden egzamin (pośród całej ich wielości), a nie zostanie nic, co wymagałoby napisania dłuższej i starannej pracy. Jest to więc zawężenie umiejętności i obniżenie poziomu kształcenia.
Moim zdaniem, kształcenie uniwersyteckie jest uczeniem myślenia i naukowego rozwiązywania problemów. Te umiejętności bardzo przydatne są w nowoczesnej gospodarce opartej na wiedzy. Umiejętność logicznego myślenia, stawiania sobie celów, dobierania metod, krytycznej analizy uzyskanych rezultatów może być kształcona na różnych kierunkach.
Praca dyplomowa, zarówno licencjacka, jak i magisterska, jest (lub przynajmniej powinna być) formą zajęć indywidualnych, gdy uczeń terminuje u mistrza. Praca magisterska to nie tylko maszynopis finalny. W ciągu dwóch lat trzeba postawić problem badawczy, dobrać metody, wykonać obserwacje lub eksperyment, właściwie opisać uzyskane wyniki, skonfrontować je z istniejącym stanem wiedzy. To uczy logicznego myślenia i zaplanowanego, wielomiesięcznego, wytrwałego wysiłku. Ale praca magisterska to coś więcej. Trzeba nauczyć się kompozycji tekstu naukowego, czyli opracowania raportu. Taka umiejętność przyda się w każdej firmie na większości stanowisk kierowniczych i pomocniczych. Ponadto trzeba nauczyć się poprawnego wykorzystywania pracy innych autorów (cytowanie, prawa autorskie). Ale magistrant musi jeszcze samodzielnie pracę napisać na komputerze, zapoznać się z edycją tekstów. W końcu wydrukować, oprawić i… przygotować kilkuminutową prezentację. Ale przygotowując swoją pracę magisterską, student musi nauczyć się wyszukiwać źródła (w bibliotece i Internecie), robić notatki, współpracować z „redakcją”. Współpraca z promotorem i nanoszenie kolejnych poprawek jest wstępem do ewentualnej, przyszłej współpracy z redakcją czasopism naukowych i branżowych. Jest więc ważnym elementem uczenia się współpracy w grupie różnowiekowej (a nie tylko jednowiekowej kohorcie klasy−roku).
W trakcie egzaminu magisterskiego (przynajmniej na moim wydziale), poza oceną samej pracy magisterskiej, student musi przedstawić ją w formie prezentacji multimedialnej oraz odpowiedzieć na trzy pytania z różnego zakresu, w tym jedno dotyczące tematu pracy. Tak więc praca magisterska jest elementem egzaminu końcowego. Cóż proponowane jest w zamian? Więcej pytań na egzaminie? Więcej czasu na odpowiedź? Większy zakres materiału?
Prace egzaminacyjne studenci piszą ręcznie, czasem w formie bardzo lakonicznej (np. testy). Jak więc sprawdzić ich umiejętności pracy z komputerem, edycją tekstów, formatowaniem dokumentów? Osobny egzamin teoretyczny? Ile okazji studenci mają do przygotowania i wygłoszenia referatu w warunkach dużego stresu i z wykorzystaniem nowoczesnych środków audiowizualnych? Oczywiście, już nowa matura przewiduje prezentację (ale liczne głosy chcą likwidacji takiej matury). Potem na niektórych zajęciach można podobne umiejętności rozwijać i doskonalić. Ale czy to wystarczy?
Nauka różnych form wypowiedzi
W moim rozumieniu, przynajmniej dla studenta biologii, praca magisterska jest ukoronowaniem nauki i udowodnieniem swoich wszechstronnych umiejętności, nie tylko z zakresu samej wiedzy „świadomościowej”. Jest swoistą wizytówką i listem polecającym, który można pokazać potencjalnemu pracodawcy (nie tylko dyplom z ocenami).
Uczę swoich studentów realizować projekty, pisać krótkie teksty do mediów, występować przed mikrofonem i kamerą (w trakcie realizacji projektów). Uczę wykonywania krótkich eksperymentów i badań terenowych, uczę – w trakcie zajęć kursowych oraz prac koła naukowego – jak przygotowywać prezentację na konferencje, pisać krótkie prace naukowe. Żadne z tych działań nie są w stanie zastąpić pisania pracy licencjackiej i magisterskiej. I uważam, że należy zwiększać liczbę takich szans: praca licencjacka, praca magisterska, metoda projektu, prace badawcze w kołach naukowych itd., a nie ograniczać się jedynie do „wyższej szkoły podstawowej” z egzaminami i pracami klasowymi.
Etapy poznania naukowego
Kształcenie uniwersyteckie na wielu kierunkach (mam na myśli przynajmniej kierunki przyrodnicze) jest przygotowaniem do samodzielnego rozwiązywania problemów, planowania i realizowania badań naukowych w szerokim sensie. Praca magisterska jest poświadczeniem tych umiejętności, jak również znakomitą sytuacją edukacyjną. To drugie, moim zdaniem, jest nawet ważniejsze.
Najogólniej nauką nazywamy to, co uprawiają naukowcy. Jest to uporządkowany sposób obserwowania rzeczywistości (świata) z wypracowaną metodologią, jak i sposób opisywania świata. Można powiedzieć, że jest to profesjonalna obserwacja i proces poznawania, właściwe każdemu człowiekowi. W dużym stopniu obserwacje („nagie fakty”) powiązane są z teorią. Wiedza ma postać struktury. W zasadzie nie można oddzielić obserwowanych faktów od teorii. Metodologia poznania naukowego dość dobrze opisuje te zależności.
W historii nauki przypisywano kluczowe znaczenie różnym elementom procesu poznawczego. Zwracano uwagę na obserwacje i uogólnienia z nich wynikające (indukcjonizm), na logiczne zależności między elementami wiedzy (redukcjonizm), zaplanowane eksperymenty i testowanie hipotez (falsyfikacjonizm Poppera), w końcu dostrzeżono wagę teorii (paradygmat Kuhna, twardy rdzeń Lakatosa). W nauce coraz silniej zauważa się aspekt historyczny oraz powolne rozbudowywanie i przebudowywanie „gmachu” wiedzy.
Proces poznawczy możemy podzielić na dwa elementy: kontekst odkrycia i kontekst uzasadnienia. Metodologia naukowa opisuje i poddaje rygorom ten drugi aspekt – uzasadnienie. Odkrycie, jako proces twórczy, jest bardziej ulotne. W przypadku prac dyplomowych (licencjackiej i magisterskiej) student uczy się w zasadzie warsztatu uzasadniania. Ale jeśli dobrze zorganizować środowisko edukacyjne, to uczy się także kontekstu odkrycia.
Ze względu na różnorodne elementy procesu poznania naukowego prace naukowe – a więc także prace licencjackie i magisterskie – podzielić możemy na: 1) przeglądowe, 2) opisowe, 3) badawcze (eksperymentalne) i 4) teoretyczne. W pracach inżynierskich wyróżnić można prace aplikacyjne i prace projektowe. W wyróżnionych typach prac silniejszy akcent położono na jeden element. Wszystkie mają charakter naukowy (oraz projektowy w przypadku studiów inżynierskich), choć mogą mieć różną strukturę, podporządkowaną głównemu celowi i charakterowi pracy.
Każda praca naukowa (pełen proces poznania naukowego) składa się z czterech etapów, choć nie wszystkie muszą być wyraźnie wyartykułowane.
1. Zapoznanie się ze stanem wiedzy (prace przeglądowe), czyli to, co wiadomo z badań innych i to, czego jeszcze nie wiadomo. W pracy magisterskiej znajduje się to we wstępie. Niektóre publikacje naukowe składają się tylko z tej części – są to prace przeglądowe. Zarówno rozdział w pracy magisterskiej (czy publikacji naukowej), jak i praca przeglądowa, zawierają elementy twórczej analizy dorobku i stanu wiedzy. To nie jest prosta wyliczanka jedynie tego, co zrobili inni. To także próba usystematyzowania, uporządkowania wiedzy w danym zakresie. A przede wszystkim wskazanie luk i białych plam, nasuwających się problemów itd.
2. Opis (prace opisowe). To „nudne” prace opisujące nowe obiekty: gatunki, elementy struktury organizmów (od anatomii, przez fizjologię aż do genów) oraz układy ekologiczne: zgrupowania, biocenozy, ekosystemy. Prace magisterskie wykonywane pod moim kierunkiem dotyczą właśnie opisu biocenozy – fauny chruścików w różnych układach: poszczególnych jeziorach, rzekach (ogólnie: typach zbiorników), typach krajobrazu, obszarach chronionych. Różny jest cel tego opisu. Najczęściej pojedyncza praca magisterska jest elementem szerszych badań. Z jednego opisu niewiele wynika, natomiast z opisu wielu obiektów wynika już bardzo dużo. Nauka jest przedsięwzięciem zespołowym. W wyniku dokonanego opisu nasuwają się wnioski natury ogólnej i niezaplanowane hipotezy, interpretacje itd. Celem takich badań jest wykonanie opisu, nie można więc stawiać hipotez zerowych. Czasem tego typu prace wydają się nudne czy „nienaukowe”. Są jednak niezbędne. Ale żeby były przydatne, opis musi być standardowy, umożliwiający łatwe porównywanie. Na podstawie opisów i dokładniejszych analiz statystycznych pojawiają się zależności i przypuszczenia. Należy pamiętać, że są to zależności statystyczne, a nie przyczynowo−skutkowe, sugerują związek, lecz go nie dowodzą.
3. Eksperyment (prace eksperymentalne: testowanie hipotez dotyczących wyjaśnienia struktury i funkcjonowania). W wyniku zebrania opisów wielu obiektów rodzą się pytania: dlaczego opisywany obiekt jest taki, a nie inny, jak wytłumaczyć jego strukturę, jak funkcjonuje, jak się zmienia itd. Na podstawie prac opisowych rodzą się hipotezy robocze. Po postawieniu takiej hipotezy można zaplanować eksperyment, pozwalający ją odrzucić lub utrzymać. Jako cel badawczy tego typu prac stawia się sfalsyfikowanie jakiejś hipotezy. Tego typu prace są najciekawsze. Podkreślić jednak trzeba, że nie są one możliwe bez wcześniejszych badań opisowych (trzeba kreować hipotezy i mieć co testować). Eksperymenty pomagają odkryć rzeczywiste związki przyczynowo−skutkowe. W badaniach eksperymentalnych także stosuje się metody statystyczne, lecz zupełnie inne i służące innemu celowi.
4. Teoria, uogólnienie (prace teoretyczne) – wiedza ma postać ustrukturyzowaną w formie teorii, uogólnień, paradygmatów, wraz z odpowiednią terminologią (językiem). Porządkowanie warstwy teoretycznej wymaga dużej wiedzy i rozeznania. Ze względu na te cechy raczej nie poleca się pisania takich prac dyplomowych (licencjat, magisterium). W największym stopniu dyplomant przygotowując swoją pracę zapoznaje się jedynie z obowiązującymi teoriami, paradygmatami, mniej lub bardziej świadomie ucząc się i rozpoznając relacje między elementami teorii. Prace teoretyczne należą do najwartościowszych z naukowego punktu widzenia.
5. Można wyróżnić i kolejny element - zastosowanie w praktyce wiedzy. To dotyczy przede wszystkim prac inżynierskich.
W pracy magisterskiej zawsze występuje element 1) – przegląd piśmiennictwa oraz element 2) – opis, obserwacja lub 3) – eksperyment, falsyfikowanie. Czasem praca może mieć charakter mieszany, a prace licencjackie – mogą się składać wyłącznie z przeglądu piśmiennictwa (element 1). W części dyskusyjnej pojawiać się może także element 4) – teoria.
Sytuacja edukacyjna
Praca magisterska to tylko jeden typ publikacji naukowych (komunikacji międzyludzkiej). Krótsze formy wypowiedzi: recenzje, eseje, artykuły popularnonaukowe, komunikaty itd., mogą i powinny być ćwiczone w ciągu całego toku studiów. Ale żaden przedmiot nie trwa tak długo, aby można było przygotować raport naukowy, porównywalny z pracą magisterską. Dla mnie praca magisterska jest dobrą sytuacją edukacyjną, umożliwiającą kształcenie poprzez działanie. Ucieszyłem się, że obok pracy magisterskiej pojawiła się i licencjacka. Bo to kolejna dobra sytuacja dydaktyczna. Zmartwiła mnie zapowiedź likwidacji pracy magisterskiej. Mam nadzieję, że nie będzie to dotyczyło kształcenia na kierunkach biologicznych.
Jest to rozszerzona wersja artykułu z 2007, który ukazał się w Forum Akademickim https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2007/07-08/w-obronie-pracy-magisterskiej/
Czytaj też: Praca licencjacka - nie czy ale jaka
niedziela, 16 lutego 2020
A tak w ogóle to po co praca licencjacka?
Pytanie o sens pracy licencjackie jest jak najbardziej zasadne. Takie pytanie stawiają studenci ale i sami pracownicy. Nawet osoby spoza uczelnia (dawni absolwenci innych uczelni lub osoby bez studiów). Nigdy za wiele pytań i dyskusji nad sensem dowolnego działania, w tym nad sensem pracy dyplomowej. Część osób uważa, że jest zbędna, że niczego nie daje. Woleliby np. więcej egzaminów i "twardej" wiedzy. Zatem po co pisać prace licencjacką? Nie lepszy egzamin teoretyczny lub praktyczny?
Bardzo wiele analiz wskazuje, że już obecnie oraz w przyszłości, w bardzo szybko zmieniającym się środowisku kulturowym, technicznym i społecznym , niezwykle ważne są (i będą jeszcze bardziej) umiejętności szybkiego uczenia się i przekwalifikowywania, selekcja wiarygodnych informacji i umiejętność komunikacji międzyludzkiej także w kontekście biznesowym. Potrzeba więc absolwenta umiejącego się uczyć i przekwalifikowywać, umiejącego dostosowywać się do licznych i częstych zmian. Kluczową umiejętnością jest praktyczna i rzeczywista zdolność do wypowiedzi publicznych we wszelkich formach, także z wykorzystaniem mowy, pisma, i multimediów. W tym kontekście prace dyplomowe, licencjackie i magisterskie są niezwykle ważnym elementem kształcenia, sprawdzającym rzeczywiste umiejętności wyżej wymienione.
Czego można się nauczyć, jakich nabyć kompetencji w czasie przygotowania, pisania i prezentowania pracy licencjackiej? Po pierwsze długiego, zaplanowanego wysiłku i koncentracji na jednym zadaniu. To projekt trwający minimum jeden rok. Po drugie można nauczyć się metodologii naukowego poznawania świata: dostrzegania problemów, stawiania celu i hipotezy, dobierania materiału i metod, właściwego i komunikatywnego przedstawiania wyników, dyskutowania czyli porównywania z wynikami innych badań. Jednym słowem krytyczne i racjonalne myślenie, które przyda się w życiu prywatnym do weryfikowania fake newsów, wyszukiwania wiarygodnych informacji, przygotowywania spójnej wypowiedzi. W końcu to umiejętność wypowiedzi pisemnej w formie obiektywnego raportu. Ponadto umiejętność edycji tekstu z wykorzystaniem narzędzi komputerowych i internetowych (formatowanie i edycja tekstu z grafiką będzie przydatne w każdej pracy). Dalej to umiejętność wyszukiwania informacji naukowych i wiarygodnych w przepastnym internecie. Prezentacja ustna z prezentacją multimedialną (na egzaminie dypomowym) - to też jest i będzie przydatne w pracy zawodowej. A w czasie seminarium dyplomowego doskonalenie lub uczenie się dyskusji z wykorzystaniem języka naukowego. Ogólnie można powiedzieć, że to uczenie się komunikacji w kilku wymiarach. To na pewno jest bardzo przydatne. O tym szerzej i dogłębniej porozmawiamy w czasie seminarium dyplomowego, z wykorzystaniem kanałów mobilnych i internetowych.
A niżej bardziej szczegółowe wyjaśnienie, że pisemna praca licencjacka ma sens i w bliższej oraz dalszej perspektywie można nabyć bardzo przydatne umiejętności i kompetencje.
Bardzo wiele analiz wskazuje, że już obecnie oraz w przyszłości, w bardzo szybko zmieniającym się środowisku kulturowym, technicznym i społecznym , niezwykle ważne są (i będą jeszcze bardziej) umiejętności szybkiego uczenia się i przekwalifikowywania, selekcja wiarygodnych informacji i umiejętność komunikacji międzyludzkiej także w kontekście biznesowym. Potrzeba więc absolwenta umiejącego się uczyć i przekwalifikowywać, umiejącego dostosowywać się do licznych i częstych zmian. Kluczową umiejętnością jest praktyczna i rzeczywista zdolność do wypowiedzi publicznych we wszelkich formach, także z wykorzystaniem mowy, pisma, i multimediów. W tym kontekście prace dyplomowe, licencjackie i magisterskie są niezwykle ważnym elementem kształcenia, sprawdzającym rzeczywiste umiejętności wyżej wymienione.
Czego można się nauczyć, jakich nabyć kompetencji w czasie przygotowania, pisania i prezentowania pracy licencjackiej? Po pierwsze długiego, zaplanowanego wysiłku i koncentracji na jednym zadaniu. To projekt trwający minimum jeden rok. Po drugie można nauczyć się metodologii naukowego poznawania świata: dostrzegania problemów, stawiania celu i hipotezy, dobierania materiału i metod, właściwego i komunikatywnego przedstawiania wyników, dyskutowania czyli porównywania z wynikami innych badań. Jednym słowem krytyczne i racjonalne myślenie, które przyda się w życiu prywatnym do weryfikowania fake newsów, wyszukiwania wiarygodnych informacji, przygotowywania spójnej wypowiedzi. W końcu to umiejętność wypowiedzi pisemnej w formie obiektywnego raportu. Ponadto umiejętność edycji tekstu z wykorzystaniem narzędzi komputerowych i internetowych (formatowanie i edycja tekstu z grafiką będzie przydatne w każdej pracy). Dalej to umiejętność wyszukiwania informacji naukowych i wiarygodnych w przepastnym internecie. Prezentacja ustna z prezentacją multimedialną (na egzaminie dypomowym) - to też jest i będzie przydatne w pracy zawodowej. A w czasie seminarium dyplomowego doskonalenie lub uczenie się dyskusji z wykorzystaniem języka naukowego. Ogólnie można powiedzieć, że to uczenie się komunikacji w kilku wymiarach. To na pewno jest bardzo przydatne. O tym szerzej i dogłębniej porozmawiamy w czasie seminarium dyplomowego, z wykorzystaniem kanałów mobilnych i internetowych.
A niżej bardziej szczegółowe wyjaśnienie, że pisemna praca licencjacka ma sens i w bliższej oraz dalszej perspektywie można nabyć bardzo przydatne umiejętności i kompetencje.
W ostatnich latach w edukacji na poziomie wyższym w Polsce zaszły poważne i zasadnicze zmiany. Teraz obserwujemy coś, co można nazwać wstrząsami wtórnymi. W 2009 roku toczyła się kolejna, ożywiona ogólnopolska dyskusja nad zniesieniem dyplomowej pracy licencjackiej i zastąpienie jej egzaminem końcowym. Dyskusja ta w pewnym sensie jest konsekwencją dwu wcześniejszych zmian: masowością kształcenia wyższego w połączeniu z obecny niżem demograficznym oraz z dwustopniowością kształcenia (proces boloński) i pojawianiem się studiów licencjackich.
Wraz z odzyskaniem pełnej wolności w 1989 r. społeczeństwo polskie wybrało mądrą strategię inwestycji. Tym wyborem było znaczące zwiększenie odsetka studiującej młodzieży i w konsekwencji inwestycja w kapitał ludzki. Odbyło się to w dużym stopniu dzięki skierowaniu pozabudżetowych środków finansowych. Masowość kształcenia wyższego i napływ coraz większej liczby przeciętnych studentów oraz tych z deficytami, znacznie utrudnia efektywną pracę i osiąganie takich samych jak wcześniej rezultatów. Powszechne staje się narzekanie na obniżający się poziom kształcenia. Bardzo łatwo pracować ze studentem zdolnym i zmotywowanym. Praktycznie wystarczy go tylko odpytywać i stawiać wymagania. Taka strategia edukacyjna nie sprawdza się w odniesieniu do przeciętniaków. Oni mogę osiągną takie same rezultaty tylko wymaga to większej pracy ze strony kadry akademickiej. I warto ten wysiłek podjąć.
Drugą wielką zmianą było wprowadzenie dwustopniowości kształcenia (system boloński), wynikającą z procesu bolońskiego. W polskich uczelniach pojawiło nowe zjawisko w postaci pracy dyplomowej po trzech latach studiów – pracy licencjackiej. Licencjat w swej istocie umożliwia większą mobilność studentów i wielościeżkowość w kształceniu. Ale jaka ma być ta praca licencjacka, skoro za dwa lata student musi pod okiem promotora napisać pracę magisterską? Praca licencjacka to taka trochę „mniejsza” praca magisterska? Jaki jest sens dublowania pracy dyplomowej? A w trzecim stopniu kształcenia jeszcze pojawia się na dodatek kolejna praca w formie raportu z badań – tym razem doktorska. Czy nie jest za mało czasu na przygotowanie pracy licencjackiej?
Istotą kształcenia uniwersyteckiego jest bliski kontakt studenta i „profesora” (mistrza) oraz współuczestnictwo w badaniach i rozwiązywaniu naukowych zagadek. Nie jest to szkolny, jednokierunkowy przekaz informacji, tak jak zapisywanie danych na płycie CD z jednego wzorca „mądrości i wiedzy”. Richard Feynman obrazowo i trafnie nazwał to osmozą (przenikanie wiedzy w trakcie wspólnego eksperymentowania i dyskutowania). Uniwersytecka osmoza? Wystarczy nie zmniejszać zatrudnienia na uniwersytetach i wykorzystać niż demograficzny do uzdrowienia gratyfikacji za opiekę merytoryczną nad praca dyplomowa. Promotor będzie miał wtedy czas na wspomaganie studenta w jego badaniach, tutorowanie, dyskutowanie.
Masowość kształcenia wyższego zachwiała dawne proporcje współuczestnictwa uniwersyteckiego, a laboratoria i sale seminaryjne w większym stopniu przekształciły się w przepełnione klasy lekcyjne. W tłumie znacznie trudniej o rzeczywistą dyskusję. Mimo większej liczby uczelni wyższych, większej liczby etatów naukowo-dydaktycznych, student ma mniejsze szanse na współuczestnictwo i relacje mistrz-uczeń. Z partnera w badaniach i poszukiwaniu, odkrywaniu tajemnic świata, staje się coraz bardziej uczniem w klasie. Wkuwanie z podręczników, a nie feynmanowska osmoza. Próba likwidacji pracy licencjackiej byłaby zaakceptowaniem tego negatywnego trendu.
Strategia lizbońska próbuje mobilizować nas do większej innowacyjności, aby absolwenci uczelni wyższych byli wartościowymi uczestnikami gospodarki opartej na wiedzy. Nie da się tego osiągnąć w modelu „szkolno-lekcyjnym”. Richard Feynman, noblista, swój pobyt w Brazylii i nauczania tamtejszych studentów, na wykładzie kończącym odważnie i szczerze podsumował niewydolny jego zdaniem system edukacji nauk przyrodniczych uniwersytetów brazylijskich. Zauważył, że studenci w zasadzie recytują słowa ale nie wiedzą co one znaczą. Wystarczyło zadać pytanie nieco inaczej, aby student był bezradny (musiał zacząć „od pieca”). W przejrzanych podręcznika akademickich Feynman znalazł dużo informacji, ale nie wyników konkretnych doświadczeń. Nie było więc miejsca na myślenie i rozumienie. Nie było w tym podręcznikach pokazywania jak ta wiedza powstaje.
Wkuwanie na pamięć wg Feynmana nie jest nauczaniem wiedzy przyrodniczej. Wskazał dwóch studentów, którzy się wyróżniali rozumieniem fizyki. Ale w trakcie dyskusji po wykładzie okazało się, że jeden dopiero co przyjechał z Niemiec, a drugi sam uczył się z podręczników w czasie wojny. Czy do takiego systemu edukacyjnego zmierzamy?
Jest jeszcze jeden problem ważny w dyskusji nad sensem pracy licencjackiej. W obawie przed „niesprawiedliwymi” egzaminami coraz mniej jest egzaminów ustnych (bo trudniej je kontrolować i standaryzować). Często egzamin dyplomowy jest dla naszego studenta pierwszą okazją do ustnej, dłuższej wypowiedzi. Ale przecież tyle egzaminów jest! Tak, wszystkie są w formie pisemnej... Na uczelniach jest coraz więcej egzaminów pisemnych i testów, aby „dowód” jakości odpowiedzi mógł być w razie potrzeby zweryfikowany nawet po trzech latach. W rezultacie studenci mają mniej okazji do szerszych wypowiedzi. Częściej piszą zdawkowe kolokwia i testy, w których wyliczają tylko informacje, a wykładowca sprawdza głównie tylko czy student wie i czy zna materiał. Dmuchanie na zimne to być może niezamierzone widmo standaryzacji - trzeba mieć "pokrycie w papierach", że był egzamin i jak student odpowiedział. Czy alternatywa ma być nagrywanie wykładów na wideo? Aż tak bardzo sobie i pracownikom uniwersyteckim nie ufamy? Mniejsza liczba studentów jest dobrą okazja do powrotu egzaminów ustnych. Umiejętność wypowiedzi w mowie jest przecież ważną kompetencją społeczną i zawodową.
Brak jest czasu i technicznych możliwości na sprawdzanie czy student rozumie i czy jest zaciekawiony, czy dostrzega problemy i chce je rozwiązywać. Co prawda na ćwiczeniach (zwłaszcza na kierunkach przyrodniczych) realizuje różne eksperymenty… ale najczęściej student nie czuje się odkrywcą, bo wynik jest już dawno znany i nie ma możliwości na dogłębne przedyskutowanie z prowadzącym w ponad dwudziestoosobowej grupie zajęciowej. Musi tylko zaliczyć.
Czy potrzeba nam aż tak dużo osób z wyższym wykształceniem? Przecież nie ma w gospodarce tylu stanowisk kierowniczych i „umysłowych”, a jednocześnie brakuje hydraulików, pielęgniarek, inżynierów. Co daje trzyletni licencjat z matematyki, biologii, historii, geografii, chemii, poza możliwością dalszego kształcenia na studiach magisterskich? Czy taki absolwent przydatny jest dla gospodarki? Co on umie? Bo jeśli są coraz większe kłopoty z utrzymaniem jakości kształcenia oraz nie ma potrzeb na rynku pracy, to po co nam egalitarne i powszechne uniwersytety?
Być może nie zauważyliśmy, że przeszliśmy od uniwersytetu kształcącego elity do uniwersytetu kształcącego obywatela, umiejącego uczestniczyć w życiu społecznym demokratycznego społeczeństwa, umiejącego się uczyć i przekwalifikowywać, umiejącego dostosowywać się do licznych i częstych zmian. Poza kierunkami stricte zawodowymi, sensem kształcenia na kierunkach ogólnonaukowych i humanistycznych jest przede wszystkim przygotowanie młodych ludzi do uczestnictwa w społeczeństwie demokratycznym i gospodarce opartej na wiedzy. W takim społeczeństwie kluczową umiejętnością jest praktyczna i rzeczywista zdolność do wypowiedzi publicznych we wszelkich formach, także z wykorzystaniem mowy, pisma, i multimediów. W tym kontekście prace dyplomowe, licencjackie i magisterskie są niezwykle ważnym elementem kształcenia, sprawdzającym rzeczywiste umiejętności wyżej wymienione.
Po co praca licencjacka? Pytanie o celowość pracy licencjackiej wynika z dwóch faktów. Po pierwsze jest praca magisterska, po drugie na studiach zawodowych są różnego typu prace praktyczne, typu inżynierskiego lub artystycznego. W pierwszym przypadku kontrargumentem może być to, że na licencjacie edukację na poziomie wyższym można zakończyć. Wtedy będziemy mieli absolwentów uniwersytetów bez pisania pracy dyplomowej? Ponadto dzięki licencjatowi student dwa razy ma okazję napisać prace dyplomową a ćwiczenie czyni mistrza. W drugim przypadku, pisanie pracy dyplomowej jest w jakimś sensie praktycznym pokazaniem swoich umiejętności w wypowiedzi pisemnej z logiczną argumentacją oraz wykazaniem się umiejętnościami edycji i składu tekstu, czyli czynności niezbędnej do dalszego kształcenia oraz w wielu miejscach pracy.
Pisemna praca licencjacka w połączeniu z ustną prezentacją multimedialną w trakcie egzaminu licencjackiego w pewnym sensie jest czymś w rodzaju pracy inżynierskiej czy artystycznej – praktycznym pokazaniem swoich umiejętności: myślenia, rozwiązywania zadanych problemów naukowych, napisania raportu końcowego, przygotowaniem dłuższej wypowiedzi pisemnej, edycją dokumentu (czyli także wykorzystaniem narzędzi informatycznych), przygotowania prezentacji i przedstawienie jej publicznie.
Pisanie to strukturyzacja wiedzy. Zatem sama praca dyplomowa jest bardzo wartościowym elementem kształcenia jako takiego. Proces pisania pracy dyplomowej jest szansą na pogłębienie oraz strukturalizowanie wiedzy studenta. Ale zyski są także dla promotorów, którzy w tym procesie współtworzenia mają dodatkową okazję głębiej przemyśleć różnorodne zagadnienia oraz zastanowić się nad różnymi zagadnieniami. Praca licencjacka do dobra okazja na pogłębiony dialog.
Z pracą dyplomową wiąże się nierozerwalnie wartościowy w kształceniu uniwersyteckim proces „pisania”: czytania literatury przedmiotowej, krytycznego doboru źródeł, planowania pracy długotrwałej (wielomiesięcznej) i w końcu sprawności w komputerowej edycji dłuższego, ilustrowanego dokumentu. To także okazja praktycznego pokazania i przećwiczenia czym jest prawo autorskie i jak należy poprawnie przytaczać (cytować) dorobek innych osób. Bez tych umiejętności absolwent nie ma czego szukać w gospodarce opartej na wiedzy.
Praca licencjacka wraz z egzaminem ("obroną") jest swoistym egzaminem praktycznym. Wiedzę w wystarczającym stopniu sprawdzamy na licznych egzaminach, kolokwiach itd. Napisanie pracy dyplomowej (np. licencjackiej) to sprawdzenie umiejętności zarówno pisemnej, dłuższej wypowiedzi w formie raportu (przydatne na niemalże każdym stanowisku współczesnej gospodarki), jak i przygotowanie multimedialnej prezentacji z badań – są najwartościowszymi elementami egzaminu licencjackiego. Dodatkowe pytania i dyskusja z komisją to pełna możliwość całościowego i wszechstronnego oceniania absolwenta. Licencjat ubiegając się o pracę czy miejsce na uczelni celem dalszego kształcenia, pokazać może nie tylko wykaz przedmiotów z ocenami ale namacalny wytwór swojej pracy – pisemną pracę dyplomową. Tak jak inżynier lub artysta może pokazać swoją praktyczną pracę dyplomową. To taki dodatkowy „suplement”, ale tylko dla studentów ambitnych i wartościowych. Przecież kiepską pracą dyplomową nikt nie będzie się chwalił.
W zasadzie są dwa główne powody zamiany pracy licencjackiej na egzamin z całości toku studiów. Pierwszy wynika z ambitnych prób zastąpienia mało przydatnej wiedzy teoretycznej, sensownym i przydatnym egzaminem praktycznym. Ale co miałoby być egzaminem praktycznym dla studentów biologii, chemii, geografii, historii czy matematyki? Umiejętność obsługi urządzeń laboratoryjnych, urządzeń do obserwacji takich jak mikroskop? Trudno będzie znaleźć standard takich wymagań. Drugi powód jest bardziej przyziemny: skoro za zwiększoną pracę nie otrzymuje się gratyfikacji, to po co ten wysiłek? Pozbyć się zbędnego obciążenia i uciążliwej pracy społecznej?
Umiejętność wypowiadania się jest jedną z głównych umiejętności kształcenia wyższego. Praktycznie praca licencjacka jest pierwszą, większą wypowiedzią pisemną, pierwszym całościowym i dopracowanym raportem z badań. Na dodatek przy egzaminie licencjackim student musi wykazać się umiejętności przygotowani i prezentacji multimedialnej i wygłoszenia króciutkiego referatu. A więc dwie formy raportu: pisemna i ustna (z wykorzystaniem standardowego już rzutnika multimedialnego i komputera). Tych umiejętności i tak musimy nauczyć. Jeśli likwidujemy egzamin, to jak to wyegzekwujemy, jak sprawdzimy jakość naszych absolwentów? Pisanie pracy dyplomowej to także praktyczny egzamin z kompetencji edytorskich: składu i redakcji tekstu, umieszczenia ilustracji, zrobienia spisu treści, a więc praktycznego wykorzystania prostych programów biurowych, nie tylko MS Office. Niby mówimy o komputeryzacji, ale jak sprawdzamy praktyczne opanowanie tych umiejętności? Na egzaminie? To tak jakby uczyć kucharza, ale na koniec zamiast praktycznego przygotowania potrawy dyplomowej, ograniczyć się do egzaminu ze znajomości książki kucharskiej.
Jeśli są problemy z logicznym planowaniem wywodu i argumentacją, jeśli są problemy z pisaniem, to należy więcej ćwiczyć. Zatem należałoby wymagać większej liczby wypowiedzi pisemnych w formie raportu, w formie tekstu naukowego ze wstępem, przeglądem dotychczasowego stanu wiedzy, wykorzystanymi materiałami i zastosowanymi metodami, przedstawieniem wyników i przedyskutowaniem. W cywilizacji i gospodarce opartej na wiedzy podstawową jest umiejętność zarówno realizacji samego procesu naukowego jak i komunikowania się: pisemnie, ustnie czy nawet w formie posteru. Absolwenci z takimi umiejętnościami poszukiwani będą zarówno w gospodarce jak i w dalszym kształceniu ustawicznym. Od dobrze przygotowanego absolwenta oczekuje się, że samodzielnie dostrzeże problem (tego wymaga innowacyjność), zapozna się ze stanem wiedzy, postawi własny problemu i cel badań, zaplanuje eksperymenty lub inne pozyskanie rozstrzygających informacji, dobierze adekwatny materiału i właściwe metody, rzetelnie i obiektywnie przedstawi rezultaty swoich poszukiwań, przedyskutuje i wyciągnie wniosków – umożliwiające podjecie w firmie właściwych decyzji gospodarczych.
Żyjemy w cywilizacji opartej na komunikowaniu się. Propozycja, aby zlikwidować prace licencjackie (a wcześniej także prace magisterskie) i zastąpić je egzaminem końcowym „to zły pomysł, żeby w okresie rozwoju cywilizacji opartej na komunikowaniu się poprzez pisane teksty likwidować jeden z instrumentów uczących tworzenia takich tekstów”. Profesor Andrzej Rychard w swojej wypowiedzi z 2007 r. tak powyższe stwierdzenie uzasadniał „To (…) zły pomysł, aby (…) likwidować jeden ze sposobów, dzięki któremu młodzi ludzie uczą się racjonalnie i logicznie argumentować, dowodzić swoich racji, poznawać racje innych.” Sama szkoła średnia tego nie nauczy. Gdyby było inaczej, przecież nie byłoby problemu z niskim poziomem prac licencjackich! (nie należny oczywiście zbytnio uogólniać, bo ten poziom jest różny na różnych uczelniach i różnych wydziałach).
Do umiejętności racjonalnego i przejrzystego argumentowania nie wystarczą tylko zasady interpunkcyjne, gramatyczne i ortograficzne. Potrzebne jest rozumienie i znajomość praw oraz wyników doświadczeń, znajomość literatury przedmiotu. Tak więc, żeby pisać trzeba i umieć czytać ze zrozumieniem, a wcześniej wyszukać w gąszczu informacyjnym wartościowe informacje. Polscy studenci, jak pisał prof. Rychard, „mają dość często kłopoty z jasnym formułowaniem myśli, a przede wszystkim z jasnym wyłożeniem celu, problemu badawczego. Te trudności są tym większe, im wypowiedź pisemna ma być krótsza. Dlatego nie tylko należy moim zdaniem pozostawić prace magisterskie, ale też i wprowadzać na studiach coraz więcej egzaminów pisemnych, w formie krótkich, dość rygorystycznie ograniczonych w swej długości wypowiedzi”. O wiele łatwiej nauczyć się zdawania testów nawet niewiele wiedząc, nauczyć się ściągać na egzaminach pisemnych, sprawdzających wiedzę informacyjną, niż podrobić pracę dyplomową, wymagającą postawienia celu badań, dobrania metody i logicznego przedstawienie wyników wraz z ich dyskusję. Nawet w przypadku pracy o charakterze przeglądowym. Przy pracy mistrz-uczeń nie jest możliwy plagiat i praca niesamodzielna, bo promotor cały czas obserwuje proces myślowy swojego podopiecznego. Chyba, że wykładowca jest promotorem kilkunastu prac jednocześnie. Nie dostosowujmy jednak naszego systemu i standardów uniwersyteckich do marginalnych patologii.
Zgadzam się także z argumentami prof. Rycharda, podkreślającymi znaczenie sprawności w komunikowaniu się dla społeczeństwa demokratycznego. Jeśli tak często narzekamy na niską jakość naszych polityków i na bardzo niską frekwencje przy urnach wyborczych, to warto poszukiwać przyczyn i prób sposobu przygotowania obywateli a nie tylko „samobieżnych” zasobników informacji. Demokracja, pluralizm, gospodarka rynkowa, odmienności kulturowe są niewątpliwymi cechami dzisiejszego świata. Jak podkreśla prof. Rychard, ich wspólnym elementem jest różnorodność oraz ściśle z nią związana dyskusja i toczone spory, zarówno na gruncie tematyki społecznej, gospodarczej czy nawet naukowej. Tak więc nie możemy pozbawiać młodych ludzi kończących trzyletnie studia licencjackie umiejętności udziału w takich dyskusjach. W szczególności pożądana jest biegłość w dyskusjach merytorycznych o podbudowie naukowej a nie uliczna demagogia.
W każdej pisemnej pracy dyplomowej kształci się przecież umiejętność argumentacji i obrony swego stanowiska. Praca pisemna musi się bronić przez swą logikę i treść. Każda praca dyplomowa ma przecież dwóch recenzentów (w przypadku licencjatu recenzje pisze promotor i druga, niezależna osoba, czasem nawet z innego wydziału). O jakości toczonych sporów i umiejętności logicznego myślenia jak i udowadniania swoich racji łatwo przekonać się w internetowych forach.
Na zakończenie warto problem pracy licencjackiej podsumować stwierdzeniem: nie czy ale jaka. Nie dyskutujmy nad likwidacją pisemnej pracy licencjackiej, ale dogłębniej zastanówmy się nad standardem takiej pracy oraz odpowiednim przygotowaniem studentów także na seminariach. Społeczeństwo potrzebuje ludzi myślących, dyskutujących i potrafiących się wypowiadać się w mowie, piśmie oraz multimedialnym obrazie. Zamiast zastępować egzaminem, należałoby usankcjonować rzeczywisty wysiłek promotorów adekwatną liczbą godzin z tytułu opieki nad dyplomantem (a nie jak niejednokrotnie to jest obecnie 2-3 h do pensum dydaktycznego na rok). Po prostu uznać to, co i tak pracownicy wykonują. Oszczędzanie na pracach licencjackich (będzie mniej godzin dydaktycznych do zapłacenia) skutkować będzie systematycznym obniżaniem poziomu nauczania uniwersyteckiego. Zamienimy uniwersytety na „wyższe szkoły podstawowe”. Seminaria dyplomowe powinny być prowadzone w małych grupach, skupionych wokół promotora i wąskiego tematycznie problemu. Nawet gdyby były to grupy 2-6 osobowe. Szansą na takie rozwiązanie jest niż demograficzny, który dotarł już w mury uczelni wyższych.
Wraz z odzyskaniem pełnej wolności w 1989 r. społeczeństwo polskie wybrało mądrą strategię inwestycji. Tym wyborem było znaczące zwiększenie odsetka studiującej młodzieży i w konsekwencji inwestycja w kapitał ludzki. Odbyło się to w dużym stopniu dzięki skierowaniu pozabudżetowych środków finansowych. Masowość kształcenia wyższego i napływ coraz większej liczby przeciętnych studentów oraz tych z deficytami, znacznie utrudnia efektywną pracę i osiąganie takich samych jak wcześniej rezultatów. Powszechne staje się narzekanie na obniżający się poziom kształcenia. Bardzo łatwo pracować ze studentem zdolnym i zmotywowanym. Praktycznie wystarczy go tylko odpytywać i stawiać wymagania. Taka strategia edukacyjna nie sprawdza się w odniesieniu do przeciętniaków. Oni mogę osiągną takie same rezultaty tylko wymaga to większej pracy ze strony kadry akademickiej. I warto ten wysiłek podjąć.
Drugą wielką zmianą było wprowadzenie dwustopniowości kształcenia (system boloński), wynikającą z procesu bolońskiego. W polskich uczelniach pojawiło nowe zjawisko w postaci pracy dyplomowej po trzech latach studiów – pracy licencjackiej. Licencjat w swej istocie umożliwia większą mobilność studentów i wielościeżkowość w kształceniu. Ale jaka ma być ta praca licencjacka, skoro za dwa lata student musi pod okiem promotora napisać pracę magisterską? Praca licencjacka to taka trochę „mniejsza” praca magisterska? Jaki jest sens dublowania pracy dyplomowej? A w trzecim stopniu kształcenia jeszcze pojawia się na dodatek kolejna praca w formie raportu z badań – tym razem doktorska. Czy nie jest za mało czasu na przygotowanie pracy licencjackiej?
Istotą kształcenia uniwersyteckiego jest bliski kontakt studenta i „profesora” (mistrza) oraz współuczestnictwo w badaniach i rozwiązywaniu naukowych zagadek. Nie jest to szkolny, jednokierunkowy przekaz informacji, tak jak zapisywanie danych na płycie CD z jednego wzorca „mądrości i wiedzy”. Richard Feynman obrazowo i trafnie nazwał to osmozą (przenikanie wiedzy w trakcie wspólnego eksperymentowania i dyskutowania). Uniwersytecka osmoza? Wystarczy nie zmniejszać zatrudnienia na uniwersytetach i wykorzystać niż demograficzny do uzdrowienia gratyfikacji za opiekę merytoryczną nad praca dyplomowa. Promotor będzie miał wtedy czas na wspomaganie studenta w jego badaniach, tutorowanie, dyskutowanie.
Masowość kształcenia wyższego zachwiała dawne proporcje współuczestnictwa uniwersyteckiego, a laboratoria i sale seminaryjne w większym stopniu przekształciły się w przepełnione klasy lekcyjne. W tłumie znacznie trudniej o rzeczywistą dyskusję. Mimo większej liczby uczelni wyższych, większej liczby etatów naukowo-dydaktycznych, student ma mniejsze szanse na współuczestnictwo i relacje mistrz-uczeń. Z partnera w badaniach i poszukiwaniu, odkrywaniu tajemnic świata, staje się coraz bardziej uczniem w klasie. Wkuwanie z podręczników, a nie feynmanowska osmoza. Próba likwidacji pracy licencjackiej byłaby zaakceptowaniem tego negatywnego trendu.
Strategia lizbońska próbuje mobilizować nas do większej innowacyjności, aby absolwenci uczelni wyższych byli wartościowymi uczestnikami gospodarki opartej na wiedzy. Nie da się tego osiągnąć w modelu „szkolno-lekcyjnym”. Richard Feynman, noblista, swój pobyt w Brazylii i nauczania tamtejszych studentów, na wykładzie kończącym odważnie i szczerze podsumował niewydolny jego zdaniem system edukacji nauk przyrodniczych uniwersytetów brazylijskich. Zauważył, że studenci w zasadzie recytują słowa ale nie wiedzą co one znaczą. Wystarczyło zadać pytanie nieco inaczej, aby student był bezradny (musiał zacząć „od pieca”). W przejrzanych podręcznika akademickich Feynman znalazł dużo informacji, ale nie wyników konkretnych doświadczeń. Nie było więc miejsca na myślenie i rozumienie. Nie było w tym podręcznikach pokazywania jak ta wiedza powstaje.
Wkuwanie na pamięć wg Feynmana nie jest nauczaniem wiedzy przyrodniczej. Wskazał dwóch studentów, którzy się wyróżniali rozumieniem fizyki. Ale w trakcie dyskusji po wykładzie okazało się, że jeden dopiero co przyjechał z Niemiec, a drugi sam uczył się z podręczników w czasie wojny. Czy do takiego systemu edukacyjnego zmierzamy?
Jest jeszcze jeden problem ważny w dyskusji nad sensem pracy licencjackiej. W obawie przed „niesprawiedliwymi” egzaminami coraz mniej jest egzaminów ustnych (bo trudniej je kontrolować i standaryzować). Często egzamin dyplomowy jest dla naszego studenta pierwszą okazją do ustnej, dłuższej wypowiedzi. Ale przecież tyle egzaminów jest! Tak, wszystkie są w formie pisemnej... Na uczelniach jest coraz więcej egzaminów pisemnych i testów, aby „dowód” jakości odpowiedzi mógł być w razie potrzeby zweryfikowany nawet po trzech latach. W rezultacie studenci mają mniej okazji do szerszych wypowiedzi. Częściej piszą zdawkowe kolokwia i testy, w których wyliczają tylko informacje, a wykładowca sprawdza głównie tylko czy student wie i czy zna materiał. Dmuchanie na zimne to być może niezamierzone widmo standaryzacji - trzeba mieć "pokrycie w papierach", że był egzamin i jak student odpowiedział. Czy alternatywa ma być nagrywanie wykładów na wideo? Aż tak bardzo sobie i pracownikom uniwersyteckim nie ufamy? Mniejsza liczba studentów jest dobrą okazja do powrotu egzaminów ustnych. Umiejętność wypowiedzi w mowie jest przecież ważną kompetencją społeczną i zawodową.
Brak jest czasu i technicznych możliwości na sprawdzanie czy student rozumie i czy jest zaciekawiony, czy dostrzega problemy i chce je rozwiązywać. Co prawda na ćwiczeniach (zwłaszcza na kierunkach przyrodniczych) realizuje różne eksperymenty… ale najczęściej student nie czuje się odkrywcą, bo wynik jest już dawno znany i nie ma możliwości na dogłębne przedyskutowanie z prowadzącym w ponad dwudziestoosobowej grupie zajęciowej. Musi tylko zaliczyć.
Czy potrzeba nam aż tak dużo osób z wyższym wykształceniem? Przecież nie ma w gospodarce tylu stanowisk kierowniczych i „umysłowych”, a jednocześnie brakuje hydraulików, pielęgniarek, inżynierów. Co daje trzyletni licencjat z matematyki, biologii, historii, geografii, chemii, poza możliwością dalszego kształcenia na studiach magisterskich? Czy taki absolwent przydatny jest dla gospodarki? Co on umie? Bo jeśli są coraz większe kłopoty z utrzymaniem jakości kształcenia oraz nie ma potrzeb na rynku pracy, to po co nam egalitarne i powszechne uniwersytety?
Być może nie zauważyliśmy, że przeszliśmy od uniwersytetu kształcącego elity do uniwersytetu kształcącego obywatela, umiejącego uczestniczyć w życiu społecznym demokratycznego społeczeństwa, umiejącego się uczyć i przekwalifikowywać, umiejącego dostosowywać się do licznych i częstych zmian. Poza kierunkami stricte zawodowymi, sensem kształcenia na kierunkach ogólnonaukowych i humanistycznych jest przede wszystkim przygotowanie młodych ludzi do uczestnictwa w społeczeństwie demokratycznym i gospodarce opartej na wiedzy. W takim społeczeństwie kluczową umiejętnością jest praktyczna i rzeczywista zdolność do wypowiedzi publicznych we wszelkich formach, także z wykorzystaniem mowy, pisma, i multimediów. W tym kontekście prace dyplomowe, licencjackie i magisterskie są niezwykle ważnym elementem kształcenia, sprawdzającym rzeczywiste umiejętności wyżej wymienione.
Po co praca licencjacka? Pytanie o celowość pracy licencjackiej wynika z dwóch faktów. Po pierwsze jest praca magisterska, po drugie na studiach zawodowych są różnego typu prace praktyczne, typu inżynierskiego lub artystycznego. W pierwszym przypadku kontrargumentem może być to, że na licencjacie edukację na poziomie wyższym można zakończyć. Wtedy będziemy mieli absolwentów uniwersytetów bez pisania pracy dyplomowej? Ponadto dzięki licencjatowi student dwa razy ma okazję napisać prace dyplomową a ćwiczenie czyni mistrza. W drugim przypadku, pisanie pracy dyplomowej jest w jakimś sensie praktycznym pokazaniem swoich umiejętności w wypowiedzi pisemnej z logiczną argumentacją oraz wykazaniem się umiejętnościami edycji i składu tekstu, czyli czynności niezbędnej do dalszego kształcenia oraz w wielu miejscach pracy.
Pisemna praca licencjacka w połączeniu z ustną prezentacją multimedialną w trakcie egzaminu licencjackiego w pewnym sensie jest czymś w rodzaju pracy inżynierskiej czy artystycznej – praktycznym pokazaniem swoich umiejętności: myślenia, rozwiązywania zadanych problemów naukowych, napisania raportu końcowego, przygotowaniem dłuższej wypowiedzi pisemnej, edycją dokumentu (czyli także wykorzystaniem narzędzi informatycznych), przygotowania prezentacji i przedstawienie jej publicznie.
Pisanie to strukturyzacja wiedzy. Zatem sama praca dyplomowa jest bardzo wartościowym elementem kształcenia jako takiego. Proces pisania pracy dyplomowej jest szansą na pogłębienie oraz strukturalizowanie wiedzy studenta. Ale zyski są także dla promotorów, którzy w tym procesie współtworzenia mają dodatkową okazję głębiej przemyśleć różnorodne zagadnienia oraz zastanowić się nad różnymi zagadnieniami. Praca licencjacka do dobra okazja na pogłębiony dialog.
Z pracą dyplomową wiąże się nierozerwalnie wartościowy w kształceniu uniwersyteckim proces „pisania”: czytania literatury przedmiotowej, krytycznego doboru źródeł, planowania pracy długotrwałej (wielomiesięcznej) i w końcu sprawności w komputerowej edycji dłuższego, ilustrowanego dokumentu. To także okazja praktycznego pokazania i przećwiczenia czym jest prawo autorskie i jak należy poprawnie przytaczać (cytować) dorobek innych osób. Bez tych umiejętności absolwent nie ma czego szukać w gospodarce opartej na wiedzy.
Praca licencjacka wraz z egzaminem ("obroną") jest swoistym egzaminem praktycznym. Wiedzę w wystarczającym stopniu sprawdzamy na licznych egzaminach, kolokwiach itd. Napisanie pracy dyplomowej (np. licencjackiej) to sprawdzenie umiejętności zarówno pisemnej, dłuższej wypowiedzi w formie raportu (przydatne na niemalże każdym stanowisku współczesnej gospodarki), jak i przygotowanie multimedialnej prezentacji z badań – są najwartościowszymi elementami egzaminu licencjackiego. Dodatkowe pytania i dyskusja z komisją to pełna możliwość całościowego i wszechstronnego oceniania absolwenta. Licencjat ubiegając się o pracę czy miejsce na uczelni celem dalszego kształcenia, pokazać może nie tylko wykaz przedmiotów z ocenami ale namacalny wytwór swojej pracy – pisemną pracę dyplomową. Tak jak inżynier lub artysta może pokazać swoją praktyczną pracę dyplomową. To taki dodatkowy „suplement”, ale tylko dla studentów ambitnych i wartościowych. Przecież kiepską pracą dyplomową nikt nie będzie się chwalił.
W zasadzie są dwa główne powody zamiany pracy licencjackiej na egzamin z całości toku studiów. Pierwszy wynika z ambitnych prób zastąpienia mało przydatnej wiedzy teoretycznej, sensownym i przydatnym egzaminem praktycznym. Ale co miałoby być egzaminem praktycznym dla studentów biologii, chemii, geografii, historii czy matematyki? Umiejętność obsługi urządzeń laboratoryjnych, urządzeń do obserwacji takich jak mikroskop? Trudno będzie znaleźć standard takich wymagań. Drugi powód jest bardziej przyziemny: skoro za zwiększoną pracę nie otrzymuje się gratyfikacji, to po co ten wysiłek? Pozbyć się zbędnego obciążenia i uciążliwej pracy społecznej?
Umiejętność wypowiadania się jest jedną z głównych umiejętności kształcenia wyższego. Praktycznie praca licencjacka jest pierwszą, większą wypowiedzią pisemną, pierwszym całościowym i dopracowanym raportem z badań. Na dodatek przy egzaminie licencjackim student musi wykazać się umiejętności przygotowani i prezentacji multimedialnej i wygłoszenia króciutkiego referatu. A więc dwie formy raportu: pisemna i ustna (z wykorzystaniem standardowego już rzutnika multimedialnego i komputera). Tych umiejętności i tak musimy nauczyć. Jeśli likwidujemy egzamin, to jak to wyegzekwujemy, jak sprawdzimy jakość naszych absolwentów? Pisanie pracy dyplomowej to także praktyczny egzamin z kompetencji edytorskich: składu i redakcji tekstu, umieszczenia ilustracji, zrobienia spisu treści, a więc praktycznego wykorzystania prostych programów biurowych, nie tylko MS Office. Niby mówimy o komputeryzacji, ale jak sprawdzamy praktyczne opanowanie tych umiejętności? Na egzaminie? To tak jakby uczyć kucharza, ale na koniec zamiast praktycznego przygotowania potrawy dyplomowej, ograniczyć się do egzaminu ze znajomości książki kucharskiej.
Jeśli są problemy z logicznym planowaniem wywodu i argumentacją, jeśli są problemy z pisaniem, to należy więcej ćwiczyć. Zatem należałoby wymagać większej liczby wypowiedzi pisemnych w formie raportu, w formie tekstu naukowego ze wstępem, przeglądem dotychczasowego stanu wiedzy, wykorzystanymi materiałami i zastosowanymi metodami, przedstawieniem wyników i przedyskutowaniem. W cywilizacji i gospodarce opartej na wiedzy podstawową jest umiejętność zarówno realizacji samego procesu naukowego jak i komunikowania się: pisemnie, ustnie czy nawet w formie posteru. Absolwenci z takimi umiejętnościami poszukiwani będą zarówno w gospodarce jak i w dalszym kształceniu ustawicznym. Od dobrze przygotowanego absolwenta oczekuje się, że samodzielnie dostrzeże problem (tego wymaga innowacyjność), zapozna się ze stanem wiedzy, postawi własny problemu i cel badań, zaplanuje eksperymenty lub inne pozyskanie rozstrzygających informacji, dobierze adekwatny materiału i właściwe metody, rzetelnie i obiektywnie przedstawi rezultaty swoich poszukiwań, przedyskutuje i wyciągnie wniosków – umożliwiające podjecie w firmie właściwych decyzji gospodarczych.
Żyjemy w cywilizacji opartej na komunikowaniu się. Propozycja, aby zlikwidować prace licencjackie (a wcześniej także prace magisterskie) i zastąpić je egzaminem końcowym „to zły pomysł, żeby w okresie rozwoju cywilizacji opartej na komunikowaniu się poprzez pisane teksty likwidować jeden z instrumentów uczących tworzenia takich tekstów”. Profesor Andrzej Rychard w swojej wypowiedzi z 2007 r. tak powyższe stwierdzenie uzasadniał „To (…) zły pomysł, aby (…) likwidować jeden ze sposobów, dzięki któremu młodzi ludzie uczą się racjonalnie i logicznie argumentować, dowodzić swoich racji, poznawać racje innych.” Sama szkoła średnia tego nie nauczy. Gdyby było inaczej, przecież nie byłoby problemu z niskim poziomem prac licencjackich! (nie należny oczywiście zbytnio uogólniać, bo ten poziom jest różny na różnych uczelniach i różnych wydziałach).
Do umiejętności racjonalnego i przejrzystego argumentowania nie wystarczą tylko zasady interpunkcyjne, gramatyczne i ortograficzne. Potrzebne jest rozumienie i znajomość praw oraz wyników doświadczeń, znajomość literatury przedmiotu. Tak więc, żeby pisać trzeba i umieć czytać ze zrozumieniem, a wcześniej wyszukać w gąszczu informacyjnym wartościowe informacje. Polscy studenci, jak pisał prof. Rychard, „mają dość często kłopoty z jasnym formułowaniem myśli, a przede wszystkim z jasnym wyłożeniem celu, problemu badawczego. Te trudności są tym większe, im wypowiedź pisemna ma być krótsza. Dlatego nie tylko należy moim zdaniem pozostawić prace magisterskie, ale też i wprowadzać na studiach coraz więcej egzaminów pisemnych, w formie krótkich, dość rygorystycznie ograniczonych w swej długości wypowiedzi”. O wiele łatwiej nauczyć się zdawania testów nawet niewiele wiedząc, nauczyć się ściągać na egzaminach pisemnych, sprawdzających wiedzę informacyjną, niż podrobić pracę dyplomową, wymagającą postawienia celu badań, dobrania metody i logicznego przedstawienie wyników wraz z ich dyskusję. Nawet w przypadku pracy o charakterze przeglądowym. Przy pracy mistrz-uczeń nie jest możliwy plagiat i praca niesamodzielna, bo promotor cały czas obserwuje proces myślowy swojego podopiecznego. Chyba, że wykładowca jest promotorem kilkunastu prac jednocześnie. Nie dostosowujmy jednak naszego systemu i standardów uniwersyteckich do marginalnych patologii.
Zgadzam się także z argumentami prof. Rycharda, podkreślającymi znaczenie sprawności w komunikowaniu się dla społeczeństwa demokratycznego. Jeśli tak często narzekamy na niską jakość naszych polityków i na bardzo niską frekwencje przy urnach wyborczych, to warto poszukiwać przyczyn i prób sposobu przygotowania obywateli a nie tylko „samobieżnych” zasobników informacji. Demokracja, pluralizm, gospodarka rynkowa, odmienności kulturowe są niewątpliwymi cechami dzisiejszego świata. Jak podkreśla prof. Rychard, ich wspólnym elementem jest różnorodność oraz ściśle z nią związana dyskusja i toczone spory, zarówno na gruncie tematyki społecznej, gospodarczej czy nawet naukowej. Tak więc nie możemy pozbawiać młodych ludzi kończących trzyletnie studia licencjackie umiejętności udziału w takich dyskusjach. W szczególności pożądana jest biegłość w dyskusjach merytorycznych o podbudowie naukowej a nie uliczna demagogia.
W każdej pisemnej pracy dyplomowej kształci się przecież umiejętność argumentacji i obrony swego stanowiska. Praca pisemna musi się bronić przez swą logikę i treść. Każda praca dyplomowa ma przecież dwóch recenzentów (w przypadku licencjatu recenzje pisze promotor i druga, niezależna osoba, czasem nawet z innego wydziału). O jakości toczonych sporów i umiejętności logicznego myślenia jak i udowadniania swoich racji łatwo przekonać się w internetowych forach.
Na zakończenie warto problem pracy licencjackiej podsumować stwierdzeniem: nie czy ale jaka. Nie dyskutujmy nad likwidacją pisemnej pracy licencjackiej, ale dogłębniej zastanówmy się nad standardem takiej pracy oraz odpowiednim przygotowaniem studentów także na seminariach. Społeczeństwo potrzebuje ludzi myślących, dyskutujących i potrafiących się wypowiadać się w mowie, piśmie oraz multimedialnym obrazie. Zamiast zastępować egzaminem, należałoby usankcjonować rzeczywisty wysiłek promotorów adekwatną liczbą godzin z tytułu opieki nad dyplomantem (a nie jak niejednokrotnie to jest obecnie 2-3 h do pensum dydaktycznego na rok). Po prostu uznać to, co i tak pracownicy wykonują. Oszczędzanie na pracach licencjackich (będzie mniej godzin dydaktycznych do zapłacenia) skutkować będzie systematycznym obniżaniem poziomu nauczania uniwersyteckiego. Zamienimy uniwersytety na „wyższe szkoły podstawowe”. Seminaria dyplomowe powinny być prowadzone w małych grupach, skupionych wokół promotora i wąskiego tematycznie problemu. Nawet gdyby były to grupy 2-6 osobowe. Szansą na takie rozwiązanie jest niż demograficzny, który dotarł już w mury uczelni wyższych.
Więcej:
1. Czachorowski S., 2009. Jaka praca licencjacka? Forum Akademickie, 7-8 (191): 58-60.
2. Czachorowski S., 2007. W obronie pracy magisterskiej. Forum Akademickie, 7-8: 62-65.
3. Czachorowski 2009 "Praca licencjacka – nie czy ale jaka!" (plik pdf)
4. Czachorowski 2020 "Praca licencjacka – nie czy ale jaka!" (tekst na blogu)
1. Czachorowski S., 2009. Jaka praca licencjacka? Forum Akademickie, 7-8 (191): 58-60.
2. Czachorowski S., 2007. W obronie pracy magisterskiej. Forum Akademickie, 7-8: 62-65.
3. Czachorowski 2009 "Praca licencjacka – nie czy ale jaka!" (plik pdf)
4. Czachorowski 2020 "Praca licencjacka – nie czy ale jaka!" (tekst na blogu)
piątek, 16 listopada 2018
Materiał i metody
W tej części pracy powinno być wyjaśnione co stanowi podstawę opracowania i jak ten materiał „obrabiano”, analizowano. Dlaczego dokładnie? Wynika to z metodologii badań naukowych - rezultaty obserwacji czy eksperymentów musza być powtarzalne, wiarygodne i sprawdzalne. Tak jak przepis kulinarny: jeśli nie będzie dokładny i skrupulatny, inny kucharz nie powtórzy danej potrawy. Zatem trzeba podać dokładnie z czego zrobiono potrawę i jak ja przygotowywano.
Zatem w rozdziale "Materiel i metody" (czasem traktowane sa osobno: "Materiał" i kolejny rozdział :metody") trzeba opisać jak pozyskano dane, co z nimi zrobiono. Co jest materiałem, gdzie i jak pozyskano dane, jak i jakimi metodami analizowano uzyskane dane.
Metody mogą dotyczyć pozyskania danych (materiału) jak i sposobu analizy, (obróbki, w tym statystyka). Metody odnoszą się do metod pozyskania materiału oraz metod analizy zabranych danych. Takie samo słowo ale odnosi się do nieco innych zagadnień. W tej części pracy mogą być wyszczególnione przyjęte definicje. użyte odczynniki, sprzęt laboratoryjny, stosowane procedury itd. W rozdziale "Materiał i metody" możemy cytować prace z piśmiennictwa
Niżej przykład "Material i metody" z pracy, dotyczącej owadów wodnych, np. chruścików, pracy o charakterze faunistycznym.
a. Wstęp. Na początku można zawrzeć uzasadnienie wyboru terenu badań. Będzie to świadczyło o dojrzałości badawczej. Wskazuje na przemyślany dobór matreiału i stosowanych metod.
b. Opis terenu badań (region, środowisko lokalne). W przypadku prac opisowych teren badań traktujemy jako element materiału, a nie jako wynik naszych obserwacji. W zdecydowanej większości charakterystykę terenu badań bierzemy z gotowych już opracowań. Niektóre pisma naukowe preferują wydzielanie (poza rozdział materiał i metody) właśnie rozdziału „teren badań” oraz „opis stanowisk”
c. Opis stanowisk. W dużej części powstaje w wyniku naszych obserwacji. Sami dokonujemy charakterystyki, wykonujemy dokumentację fotograficzną. Jednakże celem naszej pracy nie jest siedliskowy opis jeziora, stanowiska na rzece, ale celem jest opis wybranego fragmentu biocenozy (np. fauny chruścików). W tym kontekście opis stanowiska jest tylko charakterystyka materiału – warunków w jakich pozyskaliśmy materiał, w jaki prowadziliśmy badania i obserwacje interesujących nas owadów. Ta części ilustrowana może być zdjęciami.
d. Opis metod zbioru materiału. Czy jakimi metodami pozyskiwaliśmy materiał. W przypadku badań nad chruścikami (Insecta: Trichoptera) odnosi się do sposobu pobrania larw czy imagines (np. recznym czerpakiem hydrobioloicznych, dragą, pułapką świetlną itd. Zatem jak, gdzie i kiedy zbierano materiał do badań, jak przebierane, jako konserwowano, jak oznaczano czy i kto weryfikował oznaczenia itd. Na koniec można zaznaczyć czy i gdzie materiał dowodowy został zdeponowany.
e. Zawartość materiału (ile prób i osobników zebrano, jak oznaczano larwy i imagines).
f. Zastosowane metody analizy materiału i metody statystyczne. W tej części podać możemy listę gatunków wraz z przyporządkowanymi im wskaźnikami, grupami troficznymi czy synekologicznymi. Wiedzę, o tym czy gatunek jest jeziorny, reofilny, drapieżny, typowy dla źródeł itd. zaczerpnęliśmy z innych opracowań (koniecznie trzeba zacytować i podać źródła informacji) . Jest to nasz sposób analizy.
Dlaczego tak dokładnie? Bo chodzi o powtarzalność i uniwersalność. Jeśli dobrze opisane są metody nawet „błędne wyniki” są wartościowe. Niech jako przykład (porównanie) posłuży źle upieczone ciasto – zakalec. Jeśli podany jest przepis i sposób przyrządzenia – to wprawna kucharka zorientuje się czy nie ma jakiegoś błędu w przepisie lub sposobie pieczenia. Jeśli dokładnie opisane są produkty... to i tu można znaleźć przyczynę porażki (przeterminowane produkty lub niewłaściwe). Jeśli dokładnie opisana jest procedura przygotowania ciasta i pieczenia, można i tu wyszukać pomyłkę. Proces naukowy, wraz z pisaniem publikacji jako formą informowania o tym procesie, to bardzo staranny przepis kucharski. Tak dokładny, że dowolna osoba w dowolnym czasie i miejscu może powtórzyć i "upiec takie samo ciasto". A jeśli się nie udaje... to w wątpliwość podaje się sam przepis! Na tym polega uniwersalność nauki i na tym opiera się jej sukces. Sztuka naukowego „pieczenia” przydatna jest w wielu dziedzinach gospodarki. Jasność myślenia ułatwia jasne i logiczne pisanie. I odwrotnie: najczęściej za precyzyjnym i logicznym pisaniem idzie umiejętność logicznego sprawnego myślenia oraz efektywnego rozwiązywania problemów.
W pracach eksperymentalnych nie znajdzie się "Opis terenu” czy „Opis stanowisk”. Znacznie ważniejsze będzie dokładne opisanie warunków eksperymentu, liczba powtórzeń itd.
W pracy przeglądowej materiałem i metodą będzie zakres analizowanej literatury jak i sposób jej analizy. Na przykład jak szukano publikacji, jakie i z jakich roczników uwzględniono czasopisma itd.
Niżej przykład "Material i metody" z pracy, dotyczącej owadów wodnych, np. chruścików, pracy o charakterze faunistycznym.
a. Wstęp. Na początku można zawrzeć uzasadnienie wyboru terenu badań. Będzie to świadczyło o dojrzałości badawczej. Wskazuje na przemyślany dobór matreiału i stosowanych metod.
b. Opis terenu badań (region, środowisko lokalne). W przypadku prac opisowych teren badań traktujemy jako element materiału, a nie jako wynik naszych obserwacji. W zdecydowanej większości charakterystykę terenu badań bierzemy z gotowych już opracowań. Niektóre pisma naukowe preferują wydzielanie (poza rozdział materiał i metody) właśnie rozdziału „teren badań” oraz „opis stanowisk”
c. Opis stanowisk. W dużej części powstaje w wyniku naszych obserwacji. Sami dokonujemy charakterystyki, wykonujemy dokumentację fotograficzną. Jednakże celem naszej pracy nie jest siedliskowy opis jeziora, stanowiska na rzece, ale celem jest opis wybranego fragmentu biocenozy (np. fauny chruścików). W tym kontekście opis stanowiska jest tylko charakterystyka materiału – warunków w jakich pozyskaliśmy materiał, w jaki prowadziliśmy badania i obserwacje interesujących nas owadów. Ta części ilustrowana może być zdjęciami.
d. Opis metod zbioru materiału. Czy jakimi metodami pozyskiwaliśmy materiał. W przypadku badań nad chruścikami (Insecta: Trichoptera) odnosi się do sposobu pobrania larw czy imagines (np. recznym czerpakiem hydrobioloicznych, dragą, pułapką świetlną itd. Zatem jak, gdzie i kiedy zbierano materiał do badań, jak przebierane, jako konserwowano, jak oznaczano czy i kto weryfikował oznaczenia itd. Na koniec można zaznaczyć czy i gdzie materiał dowodowy został zdeponowany.
e. Zawartość materiału (ile prób i osobników zebrano, jak oznaczano larwy i imagines).
f. Zastosowane metody analizy materiału i metody statystyczne. W tej części podać możemy listę gatunków wraz z przyporządkowanymi im wskaźnikami, grupami troficznymi czy synekologicznymi. Wiedzę, o tym czy gatunek jest jeziorny, reofilny, drapieżny, typowy dla źródeł itd. zaczerpnęliśmy z innych opracowań (koniecznie trzeba zacytować i podać źródła informacji) . Jest to nasz sposób analizy.
Dlaczego tak dokładnie? Bo chodzi o powtarzalność i uniwersalność. Jeśli dobrze opisane są metody nawet „błędne wyniki” są wartościowe. Niech jako przykład (porównanie) posłuży źle upieczone ciasto – zakalec. Jeśli podany jest przepis i sposób przyrządzenia – to wprawna kucharka zorientuje się czy nie ma jakiegoś błędu w przepisie lub sposobie pieczenia. Jeśli dokładnie opisane są produkty... to i tu można znaleźć przyczynę porażki (przeterminowane produkty lub niewłaściwe). Jeśli dokładnie opisana jest procedura przygotowania ciasta i pieczenia, można i tu wyszukać pomyłkę. Proces naukowy, wraz z pisaniem publikacji jako formą informowania o tym procesie, to bardzo staranny przepis kucharski. Tak dokładny, że dowolna osoba w dowolnym czasie i miejscu może powtórzyć i "upiec takie samo ciasto". A jeśli się nie udaje... to w wątpliwość podaje się sam przepis! Na tym polega uniwersalność nauki i na tym opiera się jej sukces. Sztuka naukowego „pieczenia” przydatna jest w wielu dziedzinach gospodarki. Jasność myślenia ułatwia jasne i logiczne pisanie. I odwrotnie: najczęściej za precyzyjnym i logicznym pisaniem idzie umiejętność logicznego sprawnego myślenia oraz efektywnego rozwiązywania problemów.
W pracach eksperymentalnych nie znajdzie się "Opis terenu” czy „Opis stanowisk”. Znacznie ważniejsze będzie dokładne opisanie warunków eksperymentu, liczba powtórzeń itd.
W pracy przeglądowej materiałem i metodą będzie zakres analizowanej literatury jak i sposób jej analizy. Na przykład jak szukano publikacji, jakie i z jakich roczników uwzględniono czasopisma itd.
piątek, 2 listopada 2018
Podziękowania (w pracy dyplomowej i publikacji)
(sesja posterowa na konferencji naukowej) |
Ale nie tylko to. Na przykład dziękując za oznaczenia owadów do gatunku (w pracy o charakterze badawczym, entomologicznym) wskazujesz, że zrobił to fachowiec i ... na niego spada część odpowiedzialności. Jeśli praca dotyczy kilku grup systematycznych, to niekoniecznie wszystko musisz sam oznaczać. Zwłaszcza jeśli promotor jest specjalistą od innych grup zwierząt, a więc rodzi się uzasadniona wątpliwość bezbłędności oznaczeń (chyba, że w „materiałach i metodach” wymieniasz dobre i wiarygodne klucze do oznaczania). Bez takiego podziękowania lub informacji zawartej w „materiałach i metodach” można poddawać w wątpliwość poprawność oznaczeń. Możesz zamieścić podziękowanie za weryfikację oznaczeń lub niektórych trudniejszych taksonów. Jeśli jest to osoba z innej uczelni (kraju) wskazujesz na swoje rozległe kontakty! Możesz podziękować za pomoc wykonaniu jakichś analiz statystycznych, może ich interpretacji, za pomoc w wykonaniu złożonych analiz laboratoryjnych itd.
Możesz na przykład podziękować za udostępnienie komputera (choć teraz to chyba wszyscy mają, ale może wykorzystanie jakiegoś specjalistycznego i komercyjnego programu) – sugerujesz w ten sposób, że samodzielnie przepisałeś pracę i samodzielnie dokonałeś jej formatowania (ale skoro coraz więcej osób ma komputery w domu lub są powszechnie dostępne, to czy warto się tym chwalić?). Możesz też podziękować za udostępnienie bindownicy – wskazujesz na fakt samodzielnego oprawienia pracy. Jeżeli jednak podziękowania zajmować będą ze dwie-trzy strony, będzie to wyglądało bardzo głupio. Bo czy w ogóle taką pracę będzie można uznać za samodzielną? Zatem bądź oszczędny i precyzyjny w swoich podziękowaniach. Pomiń jednakże podziękowania rodzinie i osobie ukochanej, bo ma to charakter pozamerytoryczny.
Możesz podziękować także swojemu pracodawcy – szefowi (bardzo istotne w przypadku studentów zaocznych) za wyrozumiałość, dni wolne itp., które ułatwiły wyjazdy terenowe itd. Wierzę, że „mądrej głowie dość po słowie” i że masz wyczucie smaku, aby nie być tandetnym i pretensjonalnym wazeliniarzem.
Promotorowi nie należy dziękować. Wszak jego nazwisko figuruje na pierwszej stronie (tytułowej). I każdy wie, że promotor jest współodpowiedzialnym współautorem. Chyba, że chodzi o coś zupełnie niestandardowego.
Zajrzyj do innych prac magisterskich. Znajdziesz tam przykłady godne naśladowaniem, jak i przykłady nietrafionych pomysłów.
poniedziałek, 29 października 2018
Wstęp (w pracy dyplomowej)
Wstęp jest pierwszym rozdziałem. Teoretycznie od niego czytelnik zaczyna lekturę pracy. W przypadku publikacji najpierw czytamy tytuł - jeśli zachęcający to przechodzimy do słów kluczowych i abstraktu. Pozwala to na szybkie zapoznanie się z zawartością. Czy jest tam coś, co nas interesuje? W odniesieniu do pracy dyplomowej recenzent (czytelnik) zagląda jeszcze do spisu treści.
Dorobek czyli przegląd piśmiennictwa (w starszych pracach magisterskich ten fragment był wydzielany w osobny rozdział) czyli co inni do tej pory zrobili w podejmowanym w pracy dyplomowej temacie, co jest wiadomo, czego nie, jakie pojawiają się luki, jakie prace opublikowano. Mogą być też prace nie związane z zagadnieniami szczegółowymi ale jakość związane z tematem czy problemem. W tej części popisujemy się swoją erudycja i znajomością (oczytaniem) problematyki badawczej.
Cel pracy to krótkie i precyzyjnie sformułowany cel pracy. Jednym z kryteriów oceny pracy dyplomowej jest to czy cel został jasno sformułowany oraz czy praca realizuje ten cel. Można podać także co z naszych badań (rozważań) będzie wynikało dla nauki lub praktyki. czyli w jaki sposób można zaprezentowane w pracy dyplomowej wnioski, dane, czy wyniki w przyszłości wykorzystać. Jeśli to jest np. praca o charakterze przeglądowym, to może stanowi etap przygotowawczy do badań eksperymentalnych? Albo dopracowujemy metodykę w jakimś zakresie? Lub uzupełniamy dane w szerzej zakrojonych badaniach.
Wstęp jest na początku ale tak jak i inne fragmenty pracy dyplomowej bywa szlifowany na końcu. Dlaczego tak? Bo po zakończeniu pisania znamy już cała zawartość pracy. I wtedy możemy dopracować wstęp tak, by idealnie odzwierciedlał zawartość.
Na początku pisania wstęp też powstaje. Dobry plan (schemat) to podstawia. Przede wszystkim pozwala nam ułożyć koncepcję całej pracy. Może być pisany w formie konspektu (zaznaczamy treści, które mają się tam pojawić) z systematycznym uzupełnianiem w miarę jak dojrzewa praca i pojawiają się wyniki.
Co powinno być we wstępie? Przede wszystkim ogólne wprowadzenie do problemu badawczego. Jeśli jest to praca dotycząca chruścików (Insecta: Trichoptera) to mogą się znaleźć informacje o chruścikach (jako obiekcie badawczym). Lub o problemie zawartym w tytule pracy. Lub o roli danego zbiornika wodnego jeśli akurat praca dotyczy chruścików w stadium larwalnym. Ogólne wprowadzenie wskazuje na szerszy, ważny problem badawczy.
Co powinno być we wstępie? Przede wszystkim ogólne wprowadzenie do problemu badawczego. Jeśli jest to praca dotycząca chruścików (Insecta: Trichoptera) to mogą się znaleźć informacje o chruścikach (jako obiekcie badawczym). Lub o problemie zawartym w tytule pracy. Lub o roli danego zbiornika wodnego jeśli akurat praca dotyczy chruścików w stadium larwalnym. Ogólne wprowadzenie wskazuje na szerszy, ważny problem badawczy.
Dorobek czyli przegląd piśmiennictwa (w starszych pracach magisterskich ten fragment był wydzielany w osobny rozdział) czyli co inni do tej pory zrobili w podejmowanym w pracy dyplomowej temacie, co jest wiadomo, czego nie, jakie pojawiają się luki, jakie prace opublikowano. Mogą być też prace nie związane z zagadnieniami szczegółowymi ale jakość związane z tematem czy problemem. W tej części popisujemy się swoją erudycja i znajomością (oczytaniem) problematyki badawczej.
Na tym tle ogólnego problemu oraz przeglądu piśmiennictwa wyłania się logicznie nasz problem badawczy i cel pracy. Przecież nie wypadł sroce spod ogona. Kontynuuje dokonania innych, jest elementem szerszych, zespołowych badań. O ile oczywiście potrafimy to dostrzec i przejrzyście wykazać. Określenie własnego problemu badawczego wynika z powyższego - na tle dotychczasowych osiągnięć i problemu precyzujemy zakres własne pracy. Czyli od ogółu do szczegółu (z uzasadnieniem, bazującym na przeglądzie piśmiennictwa).
Cel pracy to krótkie i precyzyjnie sformułowany cel pracy. Jednym z kryteriów oceny pracy dyplomowej jest to czy cel został jasno sformułowany oraz czy praca realizuje ten cel. Można podać także co z naszych badań (rozważań) będzie wynikało dla nauki lub praktyki. czyli w jaki sposób można zaprezentowane w pracy dyplomowej wnioski, dane, czy wyniki w przyszłości wykorzystać. Jeśli to jest np. praca o charakterze przeglądowym, to może stanowi etap przygotowawczy do badań eksperymentalnych? Albo dopracowujemy metodykę w jakimś zakresie? Lub uzupełniamy dane w szerzej zakrojonych badaniach.
piątek, 26 października 2018
Konspekt pracy dyplomowej (w obrazkach)
Niebawem opisze każdy rozdział bardziej szczegółowo. Na razie obrazkowe i schematyczne wskazanie ogólnej struktury.
Co powinno być we wstępie? W tym rozdziale powinno być:
- Ogólne wprowadzenie do problemu (może być coś np. o chruścikach, lub o problemie zawartym w tytule pracy, lub o roli danego zbiornika wodnego).
- Dorobek – przegląd piśmiennictwa: co inni do tej pory zrobili w podejmowanym w pracy dyplomowej temacie, co jest wiadomo, czego nie, jakie pojawiają się luki, jakie prace opublikowano, mogą być też prace nie związane z zagadnieniami szczegółowymi ale jakość związane z tematem, problemem.
- Określenie własnego problemu badawczego (wynika z powyższego; na tle dotychczasowych osiągnięć i problemu precyzujemy zakres pracy).
- Cel - krótko i precyzyjnie sformułowany cel pracy, można podać co z niej będzie wynikało dla nauki lub praktyki.
Czytaj więcej o wstępie
W tej części pracy powinno być wyjaśnione co stanowi podstawę opracowania i jak ten materiał „obrabiano” (przykład pracy dyplomowej, entomologicznej, ekologicznej).
- Wstęp (można zawrzeć uzasadnienie wyboru terenu badań).
- Opis terenu badań (region, środowisko lokalne). W przypadku prac opisowych teren badań traktujemy jako element materiału, a nie jako wynik naszych obserwacji. W zdecydowanej większości charakterystykę terenu badań bierzemy z gotowych już opracowań. Niektóre pisma naukowe preferują wydzielanie (poza rozdział materiał i metody) właśnie rozdziału „teren badań” oraz „opos stanowisk”
- Opis stanowisk jeśli praca dotyczy badań terenowych. W dużej części powstaje w wyniku naszych obserwacji. Sami dokonujemy charakterystyki, wykonujemy dokumentację fotograficzną. Jednakże celem naszej pracy nie jest siedliskowy opis jeziora, stanowiska na rzece, ale celem jest opis wybranego fragmentu biocenozy (np. fauny chruścików). W tym kontekście opis stanowiska jest tylko charakterystyką materiału – warunków w jakich pozyskaliśmy materiał, w jaki prowadziliśmy badania i obserwacje interesujących nas owadów.
- Opis metod zbioru materiału. Czy jakimi metodami pozyskiwaliśmy materiał.
- Zawartość materiału (ile prób i osobników zebrano, jak oznaczano larwy i imagines).
- Zastosowane metody analizy materiału i metody statystyczne. W tej części podać możemy listę gatunków (jeśli praca ma charakter faunistyczny, ekologiczny itd.) wraz z przyporządkowanymi im wskaźnikami, grupami troficznymi czy synekologicznymi. Wiedzę, o tym czy gatunek jest jeziorny, reofilny, drapieżny, typowy dla źródeł itd. Zaczerpnęliśmy z innych opracowań (koniecznie trzeba zacytować i podać źródła informacji). Jest to nasz sposób analizy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)